Wczoraj zrobiłam sobie przebieżkę po sklepach. Podobno 45. minutowe zakupy to 200 kalorii spalonych...to dobra racjonalizacja... kupuję, by chudnąc ;P
Nie zrezygnowałam z Weidera (mimo takowej sugestii pod wczorajszym wpisem). Dziwi mnie brak efektów, ale (w sumie) swoje grzechy (te spożywcze też) należy odpokutować. Nie tracę nadziei, a póki ona żyje... ;)
Dzisiejsza aktywność:
- 32. dzień a6w
- 70 minut ćwiczeń (z głównym naciskiem na brzuch i uda), ale pewnie jeszcze pod wieczór poćwiczę z pół godziny (może dłużej)
Catherine92
13 września 2011, 22:02Równiez rozważałam ksero, ale wtedy nie miałabym okazji zrobić tego w takiej formie jak sobie wymyśliłam :) Od tego roku będę studiowała prawo. A Ty czym zajmujesz się tak na co dzień?
Catherine92
13 września 2011, 13:39Nawet nie wiedzialam, że podczas zakupów można tyle schudnąć :P Co do Weidera: Nawet jeżeli nie widzisz efektów to z pewnością masz mocniejsze mięśnie. I podejrzewam, że tak po prostu czujesz się lepiej.