Dzisiejsze ćwiczenia były pod znakiem modelowania ud i brzuszka. Najbardziej kłopotliwych części mego ciała, zresztą co widać na zamieszczonych tutaj zdjęciach. Nadal nie widzę efektów Weidera... Boże użycz mi cierpliwości, bo tego jest mi potrzeba.
Pocieszające jest to, że spokojnie wchodzę w rzeczy, które do niedawna zaczynały się "kurczyć", co w pewnym sensie potwierdza właściwość drogi, którą obrałam.
Z serii "nie do wiary": wczoraj kupiłam sobie czarną kurteczkę Pimkie wiązaną tasiemką w rozmiarze...34 i o dziwo jest tylko trochę przyciasna... Tym bardziej upewnia mnie to, że współczesna numeracja odzieży jest do niej przypisywana na chybił trafił. A może to jest niby przepowiednia z chińskiego ciasteczka, bardzo miła przepowiednia ;)
A dla potwierdzenia mych słów wklejam zdjęcia:
Zdaję sobie sprawę, że zdjęcie nazbyt naświetlone, ale... Poniżej metka :
No chyba, że włoską cyferkę wzięlibyśmy za najbardziej wiarygodną, ale wtedy to bym się już załamała...
paulinkaa19881
26 sierpnia 2011, 22:22ja ostatnio kupilam spodnie z orsaya rozmiar 34!!!!gdzie ja nosze 38! i po jedny dniu noszenia sa juz za szerokie!!!!ha ha ha ha