Pomimo zjedzenia trzech gałek lodów oraz wypiciu kawy z miętą w Blue City i innych grzeszków na koncie, które przytrafiły mi się (bez mojej winy ;P) w stolicy, waga ani drgnęła. Jak można się domyślać, w tej sytuacji, nie spowodowało to frustracji, a raczej wywołało uśmiech na mej kociej twarzy. Oczywiście, postanowiłam poprawę i wróciłam do limitowanego jedzonka... wszak efekt jojo jest zbyt dobrze znany i uwielbia odwiedzać te, które pozbyły się z domu swego nadmiaru tłuszczu. Ja natomiast jestem mało gościnna i pana JoJo nie zamierzam zaprosić. Niech spada i nie wraca...wystarcza, że widzę jak przechadza się tuż pod moim oknami...pieprzony uparciuch.
Wracając do rzeczywistości odkryłam, że najwyższy czas wymienić, poza odzieżą wierzchnią, bieliznę, bo jakoś tak dziwnie zwisać zaczyna i ani trochę sexy to nie wygląda... skoro taka myśl przebiegła po neuronach od razu zaczęłam realizacje planu. Wymiana trwa ;)
A oto co dzisiaj pochłonęłam:
Śniadanie (416 kalorii): kawa bez cukru (500ml), chleb razowy żytni z soją (2 kromki), parówki sojowe Classic (100g), pomidor (125g), gruszka (150g)
II Śniadanie (70 kalorii): mleko Kościan 0,5 % tł. (200g)
Obiad (385 kalorii): buraki z cebulą (150g), kotlet z piersi kurczaka smażony soute (75g), barszcz (200g)
Podwieczorek (112 kalorii): kawa bez cukru (500ml), marchewka (75g), rzodkiewka (75g), mleko 0,5 % tł. (200g)
Kolacja (219 kalorii): serek wiejski 3 % tł. (100g), wafel ryżowy, rukola (10g), pomidor (125g), jabłko (175g)
Po podliczeniu okazało się, że (nieznacznie) przekroczyłam swój dobowy limit kalorii, czyli pochłonęłam, aż...1202 kalorie.
cancri
27 lutego 2011, 22:44ładnie ładnie ;] też bym sobie wymieniła, ale póki co to nie ma sensu, bo odchudzanie przede mną :D
tuska21
27 lutego 2011, 22:36lepiej żeby nie zwisało, ani w bieliźnie, ani gdzie indziej ani w życiu ani takie tam. damn it. mam grzeszne myśli o zwisaniu ;)