Nie chcąc wpadać w szpony kompulsywnego ważenia się codziennie (a nie daj Boże, dwa razy dziennie) podjęłam decyzję, że uczynię to tuż przed wyjazdem do Warszawy, czyli w środę, ale... jak zwykle to u mnie bywa, nie wytrwałam w swoim postanowieniu i stanęłam na wadze. Ona triumfalnie puściła do mnie swe szare oczko, po czym pokazała delikatny spadek w dół. Na dodatek zmniejszenie się mych rozmiarów zauważył kolega z pracy (dawno nie widziany).
Taki już ze mnie ślimaczek – powoli, aczkolwiek konsekwentnie posuwam się do przodu. Nie ma to tamto ;)
Dzisiejsze jadło:
I Śniadanie: kawa bez cukru (500ml), chleb razowy żytni ze śliwką (2 kromki), serek naturalny 5% tł. (30g), pasztet sojowy (15g), pomidor (175g), kiełki soczewicy (25g), grejpfrut czerwony (275g)
II Śniadanie: mleko 0,5 % tł., (250ml), banan (100g)
Obiad: zupka kapuściana Fit (1 porcja), brokuł gotowany (325g), jajka kurze całe (125g), krem chrzanowy (15g)
Podwieczorek: Jogobella Light panna cotta z jagodami (150g)
Kolacja: wafel ryżowy, serek naturalny 5%tł (30g), kiełki soczewicy (25g), mandarynka (50g), papryka czerwona (75g), kefir 0%tł. (150g)
Podsumowując wychodzi razem 1189 kalorii, czyli limit utrzymany. Aż się wzruszyłam, taka dumna z siebie jestem ;P
CherryAnn
24 stycznia 2011, 23:37Uuuu, jeśłi ktoś to zauważył, to naprawdę sukces! Jestem z ciebie dumna, gratuluję :D