Wyjazd służbowy zawsze kończył się w moim przypadku objadaniem i końcem diety po powrocie.
Ale nie tym razem. Co prawda na wyjeździe nie było możliwości , aby zafundować sobie posiłki 5 x dziennie w małych ilościach. Nie było na to czasu niestety. Jadłam więc śniadanie i kolację późną porą, ale na szczęście nie w dużych ilościach.
Wróciłam w niedzielę dość późno, ale też postarałam się nie opróżniać lodówki. Zjadłam małe co nie co.
Jestem dumna z siebie
Ważę się w środę, ale nie sądzę abym schudła niestety. Pocieszeniem może być , że na przykład nie przytyłam.
Postanowiłam sobie, że nie kupie sobie na razie nic do ubrania, póki nie osiągnę celu : 79,9. Mam tyle ubrań, że generalnie nie mam potrzeb zakupowych...
Ale jak tylko osiągnę ten cel - wtedy robię MEGA ZAKUPY!!!
Nie mogę się doczekać, a na teraz trzeba brać się do roboty, bo waga sama nie zejdzie...