Owszem utrzymuję osiągnięty spadek ale dalej ani rusz. Zresztą już o tym pisałam wcześniej. Dziś zrobiłam 10 brzuszków. Tylko na tyle mnie stać.
Dwa tygodnie temu pojechaliśmy na wymarzoną, wypracowaną i ściśle zaplanowaną wycieczkę do Manchesteru na długi 3-dniowy weekend. Do dziś ją odsypiam. Będę ją pamiętała do końca życia. Młody zachorował tam na zapalenie ucha zaraz w pierwszą noc. Zero przyjemności i zero radochy a dla Niego w szczególności. Biedny bardzo cierpiał. Daleko od domu, w obcym mieście..... Przeżyliśmy i poradziliśmy sobie. Antybiotyk został podany zaraz następnego dnia.
Niedługo jedziemy do Polski na wakacje. Pewnie znów mi kilka kg dojdzie. Będę się bardzo starać żeby nie. W PL nie mam samochodu więc w większości przypadków poruszam się na nogach. To jakiś plus. Poza tym żołądek mi się skurczył, czuję to. Porcje, które jadam są małe. Na pewno mniejsze niż jakieś trzy miesiące temu. Na słodycze się nie rzucam. Raczej na konkrety.
Norgusia
7 czerwca 2014, 22:30och jak przykro, ze mały się rozchorował!!!!dobrze, ze wszystko skończyło pomyślnie!a te wyjazdy do Polski...... tak bardzo cieszą są takie wytęsknione.....ale za każdym razem wracam z balastem przynajmniej 3 kg!