W końcu się wychorowałam. Oj święta dały mi się we znaki, oj dały... Powoli dochodzę do siebie, choć gardło jeszcze pobolewa. Za to przypałętała się @. Na wagę nawet nie wchodzę, bo czuję się strasznie spuchnięta... Aj szkoda gadać... Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi się już na spokojnie poćwiczyć, bo ostatnio tylko mały wysiłek doprowadzał mnie do wypluwania płuc. Tak więc ćwiczeń nie było, ale starałam się nie podjadać i jeść tak, jak się jeść powinno.
Wczoraj oglądałam mieszkanie. Jejku, fajnie byłoby je mieć, ale remontu wymaga gruntownego. Więc chyba jeszcze się wstrzymam. Najważniejsze, że coś już się ruszyło.
Za 2 tygodnie komunia chrześnicy. Muszę jechać po jakąś kieckę. W sukience zdecydowanie czuję się najlepiej. No chyba że jakiś fajny komplet ze spodniami znajdę. Może pojedzie ktoś za mnie, bo ja nienawidzę kupować ciuchów!!
Idę się ogarnąć i zobaczyć co u Was.
Buziaki
setneodjutra
18 maja 2014, 10:50a co u cb? ja wlasnie wrocilam :)
Gacaz
29 kwietnia 2014, 11:24Mimo wszystko życzę Ci udanych zakupów. Każda kobieta powinna czuć się piękną i elegancką, nie tylko te szczupłe. Pozdrawiam.
Gacaz
29 kwietnia 2014, 11:21Świetnie, że wracasz do zdrowia. Mnie też zakupy ubraniowe stresują. Kiedyś wchodziłam do sklepu i przymierzałam, to co mi się podobało, a teraz przymierzam to, w co wchodzę. Zawsze okazuje się, że ubrań w moim rozmiarze jest mały wybór, a te najładniejsze są w rozmiarze 36. Kto w to wchodzi?
CzekoladowaSilje
29 kwietnia 2014, 07:56o jej mam zupełnie jak ty z tą niechęcią do kupowania - pomyślnych łowów ;D