Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zmiany, zmiany, zmiany


Jezu, nie pamiętam, kiedy ostatni raz tu zaglądałam. Zmian w moim życiu od tego czasu nastąpiło MNÓSTWO i nie jest to wygórowane słowo w mojej obecnej sytuacji. Zmiany są potrzebne i aż dziwię się, że takie stwierdzenie pada z mych ust. Pewnie sama bym się na te zmiany nie zdecydowała, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czyż nie?

Udało mi się znaleźć pracę, pracuję od lutego w hotelu. Lubię swoja pracę, jednak nie lubię tego, jak ta praca wpływa na mój tryb życia. Zmiany 12-godzinne w ciągu dnia, kiedy nie ma nawet czasu na zjedzenie obiadu, nie mówiąc już o rozplanowaniu sobie kilku posiłków. Zmiany nocne, na których człowiek jednak trochę się nudzi z tej nudy ma ochotę jeść i jeść i jeść. 

Przez tę zmianę trochę mi się przytyło. Damn! Napracowałam się tyle i dupa.

Zmiana numer 2- rozstałam się z chłopakiem. To właśnie wyżej napomniałam o tym, że sama pewnie bym się na tę zmianę nie zdecydowała, jednak on wybrał za mnie. Musiałam się wyprowadzić, przewartościować życie, oswoić się z nową sytuacją. Oswajanie się jest najtrudniejsze. Nagle przenosisz się z mieszkania, w którym miałaś pełną swobodę do pokoju o powierzchni 9m2 i kuchni, w której masz jedna półkę w lodówce i trochę miejsca w szafce. Niełatwo się przestawić, gdy dotychczas żyło się jak w rodzinnym domu. Ale powoli się przestawiam, przyzwyczajam. Normalnie pewnie bym nadal rozpaczała, ale było kilka sytuacji, w których mój (już były) facet zachował się jak cham i prostak bez klasy, dzięki czemu szybciej zdałam sobie sprawę, że ta sytuacja może wyjść mi jedynie na dobre. 

Jest już coraz lepiej. Dużo pracuję, przebywam z ludźmi więc coraz mniej rozmyślam. Wiadomo, to wraca, ale w porównaniu do początku jest o wiele lepiej. Dwa tygodnie mieszkałam u koleżanki na materacu, bo pokój, który chciałam wynająć zwalniał się dopiero od lipca. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji, a jednak. Życie płata figle. Dzisiaj mija miesiąc od rozstania, a ja wstałam po pracy i postanowiłam, że pora ruszyć do przodu. Zapisałam się na siłownię i szczęśliwym trafem załapałam się na promocje 2 miesiące w cenie jednego :) do tego w końcu mieszkam w centrum i na siłownię mam jakieś 15-20 minut spacerem :) Zaczynam widzieć plusy tej sytuacji i mam nadzieję, że będę ich dostrzegać coraz więcej. 

Na dzisiaj to tyle. Będę chciała tu częściej zaglądać. Do następnego :)

  • sweet_fat_girl

    sweet_fat_girl

    13 lipca 2015, 23:06

    Skoro dostrzegasz więcej plusów niż minusów to już wiesz że to co się stało wyjdzie ci tylko na dobre ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.