Zawsze mi się wydawało,że to tylko ja mam tak przekichane ze nawet słowa otuchy nie usłyszę. Że tylko ciągła krytyka, że tyję, ze dużo gadam a nic nie robię. Popłakałam się nie raz z tego powodu przyznaję, nie raz rzuciłam sztućcami, bo miałam dosyć głupich komentarzy mojego faceta. Wróć. On bezpośredni jest, ja zresztą też. Jak sie tak roztyłam to tak spadła moja samoocena, ze każde słowo odbierałam jako atak. Ok było trochę w tym jego winy, ale dziś widzę że to ja robiłam bardziej z igły widły. Dziś mnie jego docinki nie drażnią, obracam je w żart, a dużo częściej, zagląda mi po garnkach z pytaniem "Co dziś jemy zdrowego?", nazywa mnie "Ty moja biegaczko". Tak się wkręcił w to moje bieganie, że chce mi kupić profesjonalne biegowe buty. Cieszy mnie bardzo ze , On je to co ja owszem lubi sobie pojeść oj lubi ,czasem bardzo "ciężko" i nie zdrowo, ale poza jego wybrykami jadamy w sumie to samo. ja nie cuduje Bóg wie czego, modyfikuje trochę, trochę staram sie odchudzić, wprowadzić więcej warzyw,żeby te dania były lżejsze. Wiem ze serwuje najlepsze "zielone" kanapki w całej galaktyce.
A może Wy tez nie jesteście same w tej walce z nieszczęsnymi kilogramami? I jak macie zły dzień i wasz facet wam powie "idź pobiegać,bo chodzisz jak ból po kościach? To co robisz? Awanturę bo jak On tak śmiał sie do Ciebie tak odezwać czy wskakujesz w buty i pokonujesz kolejne kilometry? A może rower, może dywanówki, może cokolwiek? ja ide biegać i wracam uśmiechnieta i szczęśliwa i nie chodzę jak "ból po kościach"
TygrysekTygryskowy
5 sierpnia 2016, 11:36Jak ladna laska przytyje i zetnie wlosy to robi sie przecietna. nagle ludzie ja traktuja normalne, albo ja ignoruja, wiec od razu wyczuwa, ze stala sie 'nikim' prawie, w zwiazku robi sie niefajna sytuacja, bo sie boimi, ze nas partner zostawi, albo zacznie wysmiewac. Bo ludzie wysmiewaja grubszych. Wiec laski to wszystko wyczuwaja, podswiadomie czuja sie atakowane i odpowiednio reaguja. To nie sa wymysly. To jest stan ducha, gdy ktos jest krytykowany
bilmece
5 sierpnia 2016, 06:45Oj faceci, choc ja przyznam ,ze mam takiego- zreszta po raz pierwszy w zyciu- cuda nad cudami. Absolutnie mi nie docina-ale to jak odbiore to co powie zalezy tylko i wylacznie odemnie- od mojego ocenienia tego. Nigdy jeszcze nie powiedzial mi, ze nie powinnam tego czy tamtego jesc- chyba, ze tyczylo sie to slodyczy czy chipsow- tutaj mnie hamuje jak najdzie mnie chcica. Podziwia mnie za kazdy krok ktory poczynie, za codzienny sport, za mniejsza ilosc jedzenia, czasem wrecz mi pod nos fryty podsuwa- troche przeciez moge :) Kazda "krytyka" jest pelna milosci :) Nie moge inaczej powiedzec jak - wspiera mnie na kazdym kroku :) Ciesze sie,ze Ty znalazlas swoj sposob na odbieranie slow Twojego mezczyzny tak, by sie nie denerwowac, tak by bylo dobrze :) Cudnego dnia zycze!
takaja27
5 sierpnia 2016, 00:35no moj akurat mnie nie wspiera...
apssik
4 sierpnia 2016, 22:37czy ja dobrze zrozumialam ze biegasz w nie specjalnych butach do biegania?
emcia.emilia
5 sierpnia 2016, 17:56nie , nie przeznaczonych do biegania, z tym ze te maja być takie "bardziej profesjonalne"
apssik
5 sierpnia 2016, 19:19uwazaj bys kontuzji sie nie nabawila za moment, to sie zazwyczaj tak konczy niestety....na Twoim miejscu szybko bym zmienila buty na specjalne do biegania
ar1es1
4 sierpnia 2016, 21:04Ja od początku mam duże wsparcie-nawet w drodze z pracy do domu mój M jadła fast fooda jak miał ochotę aby mnie nie kusić.Teraz na szczęście już potrafię odmawiać,zresztą od powrotu do PL w styczniu wczoraj pierwszy raz zjedliśmy frytki i kuraka z rożna:)) Ogólnie to ciągle mi powtarza,że mnie podziwia za moją przemianę i za to,że bez siłowni itd to osiągnęłam.
tiennka
4 sierpnia 2016, 20:52Cóż, nie zawsze jest różowo, ale też nie zawsze wynika to ze złych intencji. Mój mąż też potrafi mi powiedzieć parę nieprzyjmenych słów - no cóż, klinicznie juz jestem otyła, ma prawo mu to przeszkadzać - ale też ostatnio wpadł w jakąś obsesje i czepiał się, że "znowu jem" jak tylko widział mnie w okolicy jedzenia. Wiem, ze to wynikało z troski i obawy, że przytyję jeszcze - no a ile można? Ale fakt faktem było bardzo stresujące. Czasami trzeba twardo - ja zażądałąm, zeby mąż nie komentował tego co i kiedy jem. Podziałało. Ale teraz fakt faktem mam łatwiej niż kiedyś z odchudzaniem, bo mąż też się nauczył jeść zdrowiej i nie krzywi sie jak kiedyś na zdrowsze jedzonko :P