witajcie,
kolejny dzionek za nami... następny się zaczął... święta zbliżają się nieuchronnie..
a ja z robotą w lesie... ale w zasadzie się tym nie przejmuje...
bo mamy tylko dwie opcje.. albo u rodziców - co jest pod znakiem zapytania ze względu na tatę... lub sami to wtedy i tak do nas nikt z rodzinki nie przyjedzie...
bo ogólnie jesteśmy mało atrakcyjni dla rodziny i znajomych
- uwaga - bo mamy małe dziecko..
wczorajszy dzień minął dość szybko...
nad ranem Mikołaj urządził akcję z cyklu "ła ła ła..."
Pan I. wrócił z pracy i oświadczył,
że skoro prądu i wody brak to on się tylko 2-3 godzinki prześpi po nocy
i jedziemy w miasto... no i wylądowaliśmy w Zabrzu w M1..
to ostatni wypad przed świętami..
skoczymy jeszcze może do Biedry po spożywkę w niedzielę lub poniedziałek..
chciałam sobie kardigan kupić, który upatrzyłam sobie w Cropie, kozaki w CCC,
ale w Zabrzu w ogóle nie mieli swetra, który widziałam w Silesii w Katowicach,
a buty które mi się podobały były we wszystkich rozmiarach poza moim..
więc trudno.. pochodzę jeszcze w starych ten sezon...
a kupiliśmy lampki na werandę, dwie zimowe czapki dla nas,
terminarz dla mnie trochę serków i rybkę na wigilię - karpia..
i te chol... rybę musiałam wczoraj o 23 jeszcze obrabiać..
Pan I. zabił i wypatroszył, ale rozbolała go głowa,
a że szedł na nockę to kazałam mu iść się przespać...
więc umycie i pokrojenie ryby zostało dla mnie.. i wiecie co mimo, że najgorsze zrobił Mąż to uważam, że to jedna z najbardziej obrzydliwych robót...
i o ile nie mam żadnego problemu z oprawianiem innego mięsa,
ryba zawsze jest dla mnie ohydna mimo, że lubię karpia na wigilię..
ale chyba to będzie jedna z tych tradycji, która u nas szybko umrze..
i kończyć się będzie pewnie na kupieniu gotowego filetu z karpia..
Mikołaj o dziw był wyjątkowo grzeczny na zakupach...
tak to ja mogę z nim wszędzie...
w drodze spał, a w CH oglądał się we wszystkie strony z ciekawością..
nie było dużo ludzi, bo wczoraj środa dopiero do tego ok. południa..
nawet zasnął.. tylko zmieniliśmy taktykę,
bo wcześniej braliśmy na zakupy tylko stelaż z wózka do tego adapter
i wpinaliśmy nosidło to tym razem zabraliśmy jeszcze gondolę..
także jak Miki dostał cycusia, zmęczył się wrażeniami
i wciskaniem gryzaków do buzi sam się na boczek obrócił i zasnął..
dokończyliśmy zakupy, zjedliśmy obiad
i wtedy jeszcze do "pokoju zwierzeń" na cycusia, ubrałam go i do domku..
a dietka - na szczęście jest dobrze.. fakt wczoraj wuj Donald,
ale jakby spojrzeć na to co zjadłam przez cały dzień to w domu więcej kalorii jadam..
także pierwszy tydzień MŻ zaliczony.. a ważenie.. może jutro..
Pan I. dziś idzie na ostatnią nockę, a potem ponad 2 tygodnie wolnego..
wraca dopiero 7 stycznia do pracy...
tak sobie myślę, że chyba z zwariuję z nimi dwoma w domu..
ale zobaczymy...
Miłego dnia...
kolejny dzionek za nami... następny się zaczął... święta zbliżają się nieuchronnie..
a ja z robotą w lesie... ale w zasadzie się tym nie przejmuje...
bo mamy tylko dwie opcje.. albo u rodziców - co jest pod znakiem zapytania ze względu na tatę... lub sami to wtedy i tak do nas nikt z rodzinki nie przyjedzie...
bo ogólnie jesteśmy mało atrakcyjni dla rodziny i znajomych
- uwaga - bo mamy małe dziecko..
wczorajszy dzień minął dość szybko...
nad ranem Mikołaj urządził akcję z cyklu "ła ła ła..."
Pan I. wrócił z pracy i oświadczył,
że skoro prądu i wody brak to on się tylko 2-3 godzinki prześpi po nocy
i jedziemy w miasto... no i wylądowaliśmy w Zabrzu w M1..
to ostatni wypad przed świętami..
skoczymy jeszcze może do Biedry po spożywkę w niedzielę lub poniedziałek..
chciałam sobie kardigan kupić, który upatrzyłam sobie w Cropie, kozaki w CCC,
ale w Zabrzu w ogóle nie mieli swetra, który widziałam w Silesii w Katowicach,
a buty które mi się podobały były we wszystkich rozmiarach poza moim..
więc trudno.. pochodzę jeszcze w starych ten sezon...
a kupiliśmy lampki na werandę, dwie zimowe czapki dla nas,
terminarz dla mnie trochę serków i rybkę na wigilię - karpia..
i te chol... rybę musiałam wczoraj o 23 jeszcze obrabiać..
Pan I. zabił i wypatroszył, ale rozbolała go głowa,
a że szedł na nockę to kazałam mu iść się przespać...
więc umycie i pokrojenie ryby zostało dla mnie.. i wiecie co mimo, że najgorsze zrobił Mąż to uważam, że to jedna z najbardziej obrzydliwych robót...
i o ile nie mam żadnego problemu z oprawianiem innego mięsa,
ryba zawsze jest dla mnie ohydna mimo, że lubię karpia na wigilię..
ale chyba to będzie jedna z tych tradycji, która u nas szybko umrze..
i kończyć się będzie pewnie na kupieniu gotowego filetu z karpia..
Mikołaj o dziw był wyjątkowo grzeczny na zakupach...
tak to ja mogę z nim wszędzie...
w drodze spał, a w CH oglądał się we wszystkie strony z ciekawością..
nie było dużo ludzi, bo wczoraj środa dopiero do tego ok. południa..
nawet zasnął.. tylko zmieniliśmy taktykę,
bo wcześniej braliśmy na zakupy tylko stelaż z wózka do tego adapter
i wpinaliśmy nosidło to tym razem zabraliśmy jeszcze gondolę..
także jak Miki dostał cycusia, zmęczył się wrażeniami
i wciskaniem gryzaków do buzi sam się na boczek obrócił i zasnął..
dokończyliśmy zakupy, zjedliśmy obiad
i wtedy jeszcze do "pokoju zwierzeń" na cycusia, ubrałam go i do domku..
a dietka - na szczęście jest dobrze.. fakt wczoraj wuj Donald,
ale jakby spojrzeć na to co zjadłam przez cały dzień to w domu więcej kalorii jadam..
także pierwszy tydzień MŻ zaliczony.. a ważenie.. może jutro..
Pan I. dziś idzie na ostatnią nockę, a potem ponad 2 tygodnie wolnego..
wraca dopiero 7 stycznia do pracy...
tak sobie myślę, że chyba z zwariuję z nimi dwoma w domu..
ale zobaczymy...
Miłego dnia...
agrataka
20 grudnia 2013, 00:59ha jam faceta nie ma w domu to źle, ale jak jest to też nie najlepiej ;) skąd ja to znam ;) Aj zazdroszczę Ci tego buszowania po sklepach - ja nie mam jak jechać, mój chłop nie lubi zakupów a z małym to już całkiem by mnie zjadł! Za to ja chętnie z Leo bym pospacerowała ;) A co do karpia... już czeka w lodówce, będzie jutro na obiad, ale mój mężu całego oprawił. We wtorek będzie kolejny ;)
grucha81
19 grudnia 2013, 15:04jak dla mnie to chore argumenty mnie życie nauczyło że jak masz być chory to będziesz:)
grucha81
19 grudnia 2013, 11:49sorry że to napisze ale dziwna ta Wasza rodzina skoro eliminuje Was z powodu małego dziecka bo u nas w rodzinie to cała radość:)
OnceAgain
19 grudnia 2013, 11:26A może nie zwariujesz tylko Pan I. bardziej się zacznie zajmować Mikim i doceni jaką robotę odwalasz w domu? :). Może będziesz mogła sobie sama pójść na kijki? I co to znaczy że nie jesteście interesujący bo macie dziecko? Ja to już się nie mogę doczekać świąt bo będę mogła posiedzieć z moją 9 miesięczną bratanicą :)
Rarka
19 grudnia 2013, 11:13Ja też z robotą w lesie, buty też miałam upatrzone w CCC, ale tylko mojego rozmiaru nie było. Ale nie spinam się na święta w tym roku, 2 dni i życie będzie toczyć się dalej własnym tempem. Pozdrowienia :)
Belldandy1
19 grudnia 2013, 10:59niezły rysunek;)