Witajcie,
mój tydzień minął na sporym zamieszania...
we wtorek rano jadąc do pracy miałam wypadek...
wpadłam w poślizg i wjechałam z impetem do rowu...
powiem Wam wrażenia niesamowite... najpierw slalom po drodze,
a potem auto po tym jak odwraca się przeciwnie do kierunku mojej jazdy
wjeżdża do rowu po drugiej stronie drogi...
nie dałam rady wyjechać sama bo po prostu stanął wzdłuż rowu,
a jeszcze pełen śniegu te rów..
ale na szczęście nic nam się nie stało... po wyciągnięciu auta z rowu okazało się,
że nic nie rozwaliłam poza pękniętym zderzakiem..
ale w sumie on i tak miał coś tam już uszkodzone..
mama kolegi, który pomagał nam auto wyciągnąć z rowu nastraszyła mojego Męża
i pojechaliśmy do szpitala, bo chciałam, żeby mi zrobili USG,
żeby sprawdzić czy wszystko jest ok.. wiedziałam, że moja Gin ma akurat dyżur,
ale była zajęta w na porodówce i zbadał mnie inny lekarz...
no i tym sposobem musiałam zostać na obserwacji w szpitalu dwa dni...
mam do poniedziałku l4, a potem mam wizytę u Gin i dostanę na kolejne dni...
ale ważne, że wszystko dobrze się skończyło.... Mały wierzga w brzuchu...
i właśnie dziś zaczynamy kolejny tydzień razem... 25 tydzień...
chociaż po USG w szpitalu inna lekarka powiedziała mi,
że to już raczej jest 26 tydzień.. ale ja sama już nie wiem,
bo co lekarz to inaczej mówi...
więc zostanę przy swoim odliczaniu wg pierwotnych danych..
w szpitalu zrobili mi KTG i przez 20 min słuchałam serduszka mojego Bąbla..
fajnie tak... wypoczęłam sobie porządnie...
no i poznałam szpital, a w zasadzie oddział ginekologiczny.. a to w sumie na plus..
w czerwcu nie będzie pobyt w szpitalu już dla mnie takim stresem...
nie mówię o porodzie, bo to inna bajka...
ten oddział szpitala jest w nowym skrzydle.. jest wszystko nowe...
sale 2-3 osobowe.. do każdej osobna łazienka w stanie idealnym...
czysto i nie pachnie szpitalem... personel dość sympatyczny...
jedzenie jak to w szpitalu... ale jak ktoś nie na diecie to w sumie nie ma problemu,
żeby z domu ktoś coś dowiózł..
ja mam wolne już... Mąż śpi po nocy...
a ja spokojnie może w końcu wezmę się za jakieś porządki świąteczne...
Miłego dnia....
mój tydzień minął na sporym zamieszania...
we wtorek rano jadąc do pracy miałam wypadek...
wpadłam w poślizg i wjechałam z impetem do rowu...
powiem Wam wrażenia niesamowite... najpierw slalom po drodze,
a potem auto po tym jak odwraca się przeciwnie do kierunku mojej jazdy
wjeżdża do rowu po drugiej stronie drogi...
nie dałam rady wyjechać sama bo po prostu stanął wzdłuż rowu,
a jeszcze pełen śniegu te rów..
ale na szczęście nic nam się nie stało... po wyciągnięciu auta z rowu okazało się,
że nic nie rozwaliłam poza pękniętym zderzakiem..
ale w sumie on i tak miał coś tam już uszkodzone..
mama kolegi, który pomagał nam auto wyciągnąć z rowu nastraszyła mojego Męża
i pojechaliśmy do szpitala, bo chciałam, żeby mi zrobili USG,
żeby sprawdzić czy wszystko jest ok.. wiedziałam, że moja Gin ma akurat dyżur,
ale była zajęta w na porodówce i zbadał mnie inny lekarz...
no i tym sposobem musiałam zostać na obserwacji w szpitalu dwa dni...
mam do poniedziałku l4, a potem mam wizytę u Gin i dostanę na kolejne dni...
ale ważne, że wszystko dobrze się skończyło.... Mały wierzga w brzuchu...
i właśnie dziś zaczynamy kolejny tydzień razem... 25 tydzień...
chociaż po USG w szpitalu inna lekarka powiedziała mi,
że to już raczej jest 26 tydzień.. ale ja sama już nie wiem,
bo co lekarz to inaczej mówi...
więc zostanę przy swoim odliczaniu wg pierwotnych danych..
w szpitalu zrobili mi KTG i przez 20 min słuchałam serduszka mojego Bąbla..
fajnie tak... wypoczęłam sobie porządnie...
no i poznałam szpital, a w zasadzie oddział ginekologiczny.. a to w sumie na plus..
w czerwcu nie będzie pobyt w szpitalu już dla mnie takim stresem...
nie mówię o porodzie, bo to inna bajka...
ten oddział szpitala jest w nowym skrzydle.. jest wszystko nowe...
sale 2-3 osobowe.. do każdej osobna łazienka w stanie idealnym...
czysto i nie pachnie szpitalem... personel dość sympatyczny...
jedzenie jak to w szpitalu... ale jak ktoś nie na diecie to w sumie nie ma problemu,
żeby z domu ktoś coś dowiózł..
ja mam wolne już... Mąż śpi po nocy...
a ja spokojnie może w końcu wezmę się za jakieś porządki świąteczne...
Miłego dnia....
burarura
24 marca 2013, 21:22jejjjj dobrze, że się wam nic nie stało :* uważajcie tam na siebie :*
agrataka
24 marca 2013, 12:32Witam :) Faktycznie dobrze ze pojechałaś do szpitala bo lepiej dmuchać na zimne.
Sylwunia54
24 marca 2013, 10:09Na szczęście Tobie i bablowi nic się nie stało.. A ja teraz nie będę zwracała uwagi ją będę przesadnie zwracała uwagę haha :))
XxHelloKittyxX
23 marca 2013, 19:12Dobrze ze wam nic sie nie stało:) odpoczywaj teraz :) i uwazaj na siebie:*
88sweet88
22 marca 2013, 19:45boze dobrze ze wam sie nic nie stalo kochana!!! uwazaj na siebie!!!
tymciazylcia
22 marca 2013, 19:44Całe szczęście, że jesteście cali i zdrowi i tylko się strachu najedliście z Maluszkiem!
Julia551
22 marca 2013, 18:29Całe szczęście,że nic ci się nie stało no i małemu!Uważaj tam lepiej!;*
colorovax3
22 marca 2013, 13:59Pozdrowionka!:*
sylwcia1704
22 marca 2013, 13:55Miłego i trzymajcie się cieplutko ;)
mili80
22 marca 2013, 12:23Ooo kurcze!! Dobrze, że Wam się nic nie stało i wszystko się dobrze skończyło :) Szpital z Twoich opowieści rzeczywiście wydaje się mega przyjazny :) Uważaj na siebie kochana i na niuńka swego :) buź :*
Kora1986
22 marca 2013, 12:17Zasugerowałam się tym, ze jako miasto masz podane Katowice.
Pixy.
22 marca 2013, 11:54Cieszę się, że nic Ci się nie stało!! Dobrze, ze pojechałaś do szpitala - trzeba dmuchać na zimne. trzymaj się cieplutko :*
Kamila112
22 marca 2013, 11:31Dobrze że nic się nie stało. Pozdrawiam :)
Kora1986
22 marca 2013, 11:19O kurcze, ale miałaś przygodę. Grunt, ze nic Wam się nie stało. Lepiej dmuchać na zimne. Będziesz rodzić na Raciborskiej? Tam chyba coś rozbudowali