nie umiem się coś oststnio pozbierać jestem tak rozlazła...
rany.. a co do apetytu to już wogóle..
zjadłabym chyba konia z kopytami..
to chyba przez te nerwy..
tylko nadal nie mam odwagi wejśc na wagę..
muszę się trochę pozbierać..
tylko coś się z moją motywacją porobiło..
wczoraj miałam dzień lenia..
najpierw sama siedziałam przed tv do południa..
potem poszłam do sklepu coś sobie na obiadek kupić..
no ale niestety nie dostałam nic fajnego,
więc skończyło się na mojej ulubionej pizzy,
którą przywiózł mi Żuczek..
po wielkim obrzarstwie wyciągnęłam do na długi sapcer..
do tego stopnia, że zgubiliśmy się w Świętochłowicach..
i znów nabawiłam się odcisków.. te moje nogi...
no ale trudno.. warto było na ten fajny spacer za rączkę..
aż szkoda było siedzieć w murach w taką pogodę..
Miłego popołudnia...
GosiaK1980
15 czerwca 2009, 19:31czy to oznacza że między Wami już dobrze?ja od dziś znowu zaczynam walkę o mój brzuchol bo to co się działo przez ostatni tydzień przekracza wszelkie mniemanie;-)walczymy kochana walczymy:-)
pinezka85
15 czerwca 2009, 13:11Co ja widzę? Spacer? Za rączkę? :) Cudnie Kochana, oby tak dalej :) Ale ale - co to za pizza? Oj nieładnie! Ruszamy tyłeczki i walczymy :) buziak :*