Witajcie...
wczorajszy dzień był bardzo pokręcony..... ale dieta zachowana można powiedzieć...
zjadłam tylko 1,5 bułeczki dyniowej z danio na śniadanie..
a w ramach kolacji pół bagietki czosnkowej również z biedronki..
byliśmy z panem I. po prezent dla dziadka...
zaczęły się promocje, więc wyszłam z CARRY zadowolona z fajnym prezentem..
chciałam sobie też kupić wcześniej upatrzoną sukienkę...
ale jak na złość nie było mojego nowego rozmiaru 38...
stary 42 był.. taką miałam na nią chrapkę...
ale nie mieli, a że wyprzedaże to nie ma opcji, że dowiozą...
szkoda.... trudno...
będę musiała dokonać kolejnego przeglądu mojej szafy w celu odnalezienia czegoś stosownego na urodzinową imprezkę u dziadka...
później pojechaliśmy odebrać wędkę pana I. z reklamacji..
a potem ok. 19 złapała nas taka burza, szaleństwo..
ulewa taka że drogi widać nie było..
a jak już coś się zobaczyło to że droga to już nie droga, a rzeka...
kałuże tak wielkie,
że jak się w nie wjechało to aż przednią szybę auta zachlapywało..
jechaliśmy 30 km/h... błyski i grzmoty były takie, że dawno takich nie widziałam..
niebo się otwierało z każdej strony...
bałam się, że może znów nas jakaś trąba powietrzna dopadnie...
błyskało się przez całą noc..
wczorajszy dzień był bardzo pokręcony..... ale dieta zachowana można powiedzieć...
zjadłam tylko 1,5 bułeczki dyniowej z danio na śniadanie..
a w ramach kolacji pół bagietki czosnkowej również z biedronki..
byliśmy z panem I. po prezent dla dziadka...
zaczęły się promocje, więc wyszłam z CARRY zadowolona z fajnym prezentem..
chciałam sobie też kupić wcześniej upatrzoną sukienkę...
ale jak na złość nie było mojego nowego rozmiaru 38...
stary 42 był.. taką miałam na nią chrapkę...
ale nie mieli, a że wyprzedaże to nie ma opcji, że dowiozą...
szkoda.... trudno...
będę musiała dokonać kolejnego przeglądu mojej szafy w celu odnalezienia czegoś stosownego na urodzinową imprezkę u dziadka...
później pojechaliśmy odebrać wędkę pana I. z reklamacji..
a potem ok. 19 złapała nas taka burza, szaleństwo..
ulewa taka że drogi widać nie było..
a jak już coś się zobaczyło to że droga to już nie droga, a rzeka...
kałuże tak wielkie,
że jak się w nie wjechało to aż przednią szybę auta zachlapywało..
jechaliśmy 30 km/h... błyski i grzmoty były takie, że dawno takich nie widziałam..
niebo się otwierało z każdej strony...
bałam się, że może znów nas jakaś trąba powietrzna dopadnie...
błyskało się przez całą noc..
OnceAgain
4 lipca 2012, 10:20No ostatnio burze dają nam nieźle popalić. U mnie na całe szczęście są zwykle nocą jak już leżę w wyrku.