Ale ogólnie jest dobrze, nie mam napadów "żarłoczności" takich żeby jeść i jeść i jeść...Nawet słodycze kusząco stojące na widoku (cóż-nie wszyscy się muszą odchudzać...) nie stanowią do tej pory zagrożenia.
Nie mówię sobie, że z nich zupełnie zrezygnowałam, bo czas dziobnę świąteczne ciastko ale wliczam je w ogólną ilość kalorii a coraz częściej mam ochotę zjeść coś innego i wtedy spokojnie rezygnuję ze słodkiej przekąski aby zmieściło się jakieś konkretne danie. I to jest chyba sposób na mnie - boję się rygoru - "nigdy", "zawsze", "tylko", "wyłącznie"! Od razu włącza mi się stan gotowości bojowej.
Dlatego wolę łagodnie do siebie przemawiać.
sardynka50
5 stycznia 2013, 08:49Dla chcącego nic trudnego....łatwo powiedzieć,,lecz trudniej wykonać....UDA Ci się !!!!!!
aneta20s
4 stycznia 2013, 21:45no i co z tego...jutro bedzie lepiej... a teraz link...obejrzyj...my tez damy rade!!! http://vitalia.pl/pamietnik/Nesca85/1522921/wpis,7908792,Masa-fotek-porownan-29kg-historia-i-noworoczny-start.html