Cieszę się!
Powoli chcę zmieniać swoje nawyki żywieniowe i chcę już je przyswoić na zawsze, dlatego żadnej wielkiej, ostrej rewolucji!
Przy każdym posiłku pytam siebie - z czego mogę zrezygnować, potem jem powoli, przegryzam dokładnie. Wciąż na nowo szukam motywacji. Moim marzeniem jest to, żebym mogła kiedyś biegać (teraz nawet chodzenie przyprawia mnie o piekielny ból nóg, zadyszkę, łomotanie serca, duszność - brrr... Boże! Co za kalectwo na własne życzenie!!!
Tak - chcę móc biegać... Daleko przed siebie, zmęczyć się, wziąć prysznic i czuć się lekko! Niektórzy (np. ja) mają takie właśnie marzenia! Dla innych to codzienność, dla mnie marzenie! Dlatego patrząc dziś na świąteczne słodycze i mając w głowie marzenia o bieganiu nie miałam trudności z nich zrezygnować! Bardzo chcę ubrać się w dres. który będzie swobodnie po mnie spływał a nie będzie opięty jak na tłustym świniaku.
LennQ
26 grudnia 2012, 16:14Piekne marzenia!!!!Jestem pewna,ze za jakis czas bedziesz sie z nich smiala bo stana sie one rzeczywistoscia:) Powodzenia i pozdrawiam cieplo:)Trzymam kciuki!!!!!!!!