W związku z jutrzejszym świętem pozwoliłam sobie dzisiaj rano wejść na wagę;) 88.6kg. Szału nie ma (0,9 kg), ale zawsze spadek;)
Na razie nie widać tych moich spadków, ale wreszcie mogę wciągnąć brzuch a nie chodzić z takim okrągłym jakby był wypchany
Poćwiczyć też mi się wczoraj udało, więc w tym tygodniu porządna gimnastyka wypadała co drugi dzień. I wiecie co - gdybym nie patrzyła na monitor i nie słuchała Ewki (ćwiczę skalpel z Chodakowską) to połowy bym z tego nie zrobiła ;-)
Ale muszę się przyznać, że wczoraj miałam jakieś zachciewajki i zjadłam ponad program 2 łyżeczki serka mascarpone z musli.
Dziś też dieta zachwiana od samego rana, bo byłam na pobraniu krwi i mój lekarz zlecił mi krzywą cukrzycową, żeby sprawdzić czy nie mam cukrzycy- OKROPIEŃSTWO! Ledwo to wypiłam i na dodatek musiała spędzić w gabinecie zabiegowym 2 godziny. Dobrze, że to już za mną.
Ale przez te badania śniadanie zamiast między 7-8 było przed 11 dopiero. No chyba, że liczyć tą glukozę jako I-sze śniadanie...