Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień słodko-kwaśny


Czekałam na tą sobotę od ponad 2 tygodni. A tu taki klops. Waga rano pokazała 66,3 kg. Czyli schudłam 1,7 kg na 18 dni. Średnio. Jednak przeżyłabym to, gdyby nie fakt, że wczoraj się także ważyłam po południu. I waga pokazała 64,5 kg. Czyli mam popsutą wagę. Nawet skłonna bym była wierzyć, że ważę mniej, gdyby nie pomiary. Schudłam po centymetrze tu i ówdzie. Ale umówmy się, co to jest ten centymetr. Zaczęłam więc analizować. I jestem w kropce. Z jedzenia jestem zadowolona, jadłam bardzo zdrowo, żadnych fast foodów, żadnych słodyczy czy tłustych potraw. Było za to dużo warzyw, owoców, chudego mięsa i ryb. Piłam dużo wody, przeważnie ponad 1,5 l dziennie, zieloną herbatę. Kilka razy pojawił się alkohol, ale czy to on może być taki zgubny? Co do ruchu, to na pewno się ruszałam sporo, porównując np. wrzesień z październikiem. Ale co z tego, skoro w ciągu 18 dni schudłam tylko 1,7 kg? Niby tragedii nie ma, zawsze to trochę mniej, ale jednak przeważa rozczarowanie. Zaczynam się zastanawiać co robię źle. Do końca miesiąca 2 tygodnie. Mój cel to 1,3 kg w 14 dni. Osiągalne? Zobaczymy po tych 2 tygodniach. Wiem jednak, że będę się starała 2 razy bardziej, przynajmniej 5 razy w tygodniu siłownia, nie ma wymówek. 

Żeby nie było jednak tak całkowicie źle, to zauważam jednak pewne pozytywy. Jak patrzę w lustro, to wydaje mi się, że schudł mi brzuch. Boczki tak nie wystają, czemu jednak przeczą pomiary. Ale lepiej się czuję, jestem bardziej rozciągnięta. Wydaje mi się, że mięśnie łydek zaczynają mi się wyrabiać, stają się twardsze. Skóra stała się bardziej nawodniona, a celulit na nogach się zmniejszył. Nie tracę czasu na bzdury, staram się być w miarę możliwości aktywna. Bardzo chciałabym dostać gwarancje, że ruch + zdrowe jedzenie = utrata wagi. Mój przykład temu trochę przeczy. Tym bardziej, że to zawsze na początku jest największa utrata wagi. Ale tak jak powiedziałam, nie załamuję się. Wytyczyłam sobie 3 miesiące na swoją przygodę, nie poddam się więc wcześniej. Byłam gotowa na wzloty i upadki, ale nie sądziłam, że upadek przytrafi się przed pierwszym sukcesem. Cóż, życie. Osłodzę sobie to dzisiaj, 18-stka brata, kawałek tortu na pewno zjem. A od jutra znowu zwieram tyłek i do roboty !!!

Mam nadzieję, że u Was jest trochę lepiej, niż u mnie :)

  • Limonka11

    Limonka11

    18 października 2014, 14:54

    Trzeba się cieszyć tym co jest ja się bardzo cieszę ,że udało ci się schudnąć prawi 2 kilo .I pamiętaj nic na siłę ! :)

    • dziorusia

      dziorusia

      18 października 2014, 15:15

      Dziękuję bardzo! Staram się tym cieszyć, ale muszę jeszcze nad tą radością popracować :)

  • Psychosocial

    Psychosocial

    18 października 2014, 14:37

    Wg mnie nie jest aż tak tragicznie. Może kwestia zatrzymania wody, przyrostu mięśni...Wpływa czasami na to kilka czynników. Jak napisałaś, nie warto się tym podłamywać tylko brnąć do przodu i walczyć o upragniony wygląd. Daj sobie trochę czasu, a będziesz zadowolona z owej walki o nową siebie. Powodzenia. :)

    • dziorusia

      dziorusia

      18 października 2014, 15:16

      Dziękuję :) Będę walczyć, przynajmniej do końca grudnia :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.