Znalazłam ciekawy blog na temat tego jak zacząć medytować, i tu zamieszczam ciekawy wpis z niego:) może i nie tylko mi sie przyda;)
Jak zacząć medytować cz. 1
…czyli jak się w ogóle do tego zabrać?
Jak już pisałem, medytacja
bywa na początku niezbyt prosta. Człowiek wierci się, nie wie co ze
sobą zrobić. Panikuje na samą myśl o bezczynności. Nagle ciekawi nas,
czy pojawiła się nowa wiadomość na poczcie, może SMS od koleżanki, a
może wpis na tablicy na Facebooku… Ale to nic, nie dajmy się zwariować:
damy radę. Po kolei…
Gdzie medytować.
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że powinniśmy znaleźć sobie ciche miejsce, w
którym nikt nie będzie przechodził, przeszkadzał nam itd. Radziłbym
pomyśleć o zamknięciu drzwi na klucz jeśli istnieje taka możliwość, bo
domownicy wpadający znienacka jakby się paliło mogą medytującego nieco
wytrącić z równowagi. Naucz ich pukać :)
Kiedy medytować.
Na początek spróbuj wtedy, kiedy masz ochotę. Choćby teraz. Jeśli w
trakcie dnia, między jedną stresującą czynnością a drugą, ciężko Ci się
wyciszyć, możesz zdecydować się na rano albo wieczór: tuż po lub tuż
przed spaniem. Rano: trudniej znaleźć czas, ale jesteśmy wypoczęci i
zachowujemy zdrowy dystans do rzeczywistości (jedną nogą stoimy jeszcze w
krainie snów). Wieczorem: mamy czasu jak lodu, ale za to możliwe, że po
prostu… zaśniemy (co nie jest takie złe w przypadku bezsenności).
Możemy albo wyrównać bilans snu (wyspać się wreszcie) albo wybrać inną
porę. Wielu nauczycieli medytacji poleca wybór konkretnej pory i
codzienną medytację o ustalonej godzinie. Nie każdy jest na tyle
zorganizowany, ale to się opłaca. Medytacja sama przychodzi, cichutko,
na palcach. Nienachalnie. Jeśli ją zignorujemy, poczeka chwilkę i sobie
pójdzie…
Relaksacja.
Medytujący potrzebuje oderwać myśli od codzienności. Stworzyć atmosferę
intymności i wyciszenia. Uważam, że warto wspomóc się rzeczami typu
świece, kadzidełka, muzyka itp. Jest to dosyć przyjemne, więc możliwe że
te dodatki zostaną z nami na stałe, a może odrzucimy je po pewnym
czasie jak dodatkowe kółka od pierwszego w życiu roweru.
W
porządku, pokój pachnie jaśminem, migotliwy blask świec rzuca na ściany
fantazyjne cienie, a z wieży cichutko sączy się łagodna, uwznioślająca
muzyka. Co dalej? Jest kilka opcji.
Medytacja oddechu.
Zamykasz oczy i skupiasz się na sposobie, w jaki oddychasz. Nie
rób z nim niczego niezwykłego, nie zwalniaj, nie pogłębiaj – ale pozwól
mu na samoistną zmianę. Po prostu luźno obserwuj oddech. Które mięśnie
pracują? Czy między wdechem, a wydechem jest krótka przerwa? Jakie to
uczucie, gdy powietrze delikatnie łaskocze skrzydełka nosa? Liczenie
wdechów pomaga przerwać wewnętrzny monolog. 1… 2… 3… Gdy dojdziesz do
50, dostrzeżesz pewną zmianę.
Medytacja z mantrą lub muzyką.
Mantra zajmuje umysł i nie pozwala mu zaśmiecać głowy myślami. Nie musi
być wypowiadana na głos, równie dobrze można powtarzać ją w myślach..
Skupiasz się na jednej rzeczy, co już samo w sobie jest medytacją.
Najbanalniejszą z mantr jest powtarzane przy każdym wydechu „om”
(czyt. aauummmm), choć istnieją inne, dłuższe i bardziej skomplikowane.
Osobiście najbardziej lubię tę, w której rytmicznie mówi się po 4
sylaby: na wdechu „om namaha”, a na wydechu „Shivaya om” –
końcówka zlewa się z początkiem, mantra nie ma końca, Urobos wgryza się
we własny ogon, analityczny umysł odpływa w przestworza błogiej
medytacji. Jeśli chodzi o muzykę medytacyjną, nie tylko pomaga
ona wprowadzić się w odpowiedni klimat, ale może służyć za obiekt
skupienia, za centralny element medytacji. Można zadowolić się utworami
znalezionymi na YouTube albo w radiach internetowych, ale jako
ciekawostkę dodam, że całkiem przyjemną sprawą są również nagrania
tworzone specjalnie z myślą o konkretnym celu medytacji (np. pozytywna energia na cały dzień) albo oparte na jakimś motywie przewodnim (np. odgłosy natury).
Medytacja wizualizacyjna
Tutaj puszczasz wodze fantazji. Marzenia i śnienie na jawie są swego
rodzaju medytacją – widzisz jakie to łatwe i naturalne? W prostych
słowach, tworzysz w umyśle obraz przyjemnego, odprężającego miejsca.
Niech to będzie las, plaża, jaskinia, cokolwiek zechcesz. W błogim
relaksie wyobrażone zmysły robią się wrażliwsze, a wizje nabierają
kolorytu. Bez spinania się „zobacz” drzewa i skały, „usłysz” szemrzący
strumień, „poczuj” ciepłe promyki słońca przebijające się przez korony
drzew. Chłoń ten świat i ciesz się nim. Jeśli koncentracja osłabnie, a
wizja na chwilę przygaśnie – to nic. Nie przejmuj się. Każda minuta
spędzona w tym cudownym miejscu nie tylko Cię odpręża, ale i sprawia, że
potrafisz coraz lepiej wizualizować. Pomocne mogą okazać się nagrania medytacyjne z lektorem, które krok po kroku w przyjemny sposób poprowadzą Cię do krainy błogiej medytacji. :-)
Brawo –
rozpocząłeś swoją przygodę z relaksacją. Poznałeś już kilka najbardziej
podstawowych sposobów medytacji. Jeśli zechcesz spróbować czegoś innego,
może bardziej zaawansowanego, te techniki będą stanowiły świetny
odprężający wstęp.
Dzastinka2014
30 listopada 2013, 10:43Ojjjj... ja kiedy nie muszę to sama wstaję - czy to sobota czy inny dzień- może fakt, że pracuję 7 dni w tygodniu i codziennie o 4.40 mam pobudkę... więc pewnie weszło mi w krew...ale gdy idę do pracy- to oczywiście też marudze ...;D i to nie mało:)
karmeeelowa
30 listopada 2013, 08:22Niesamowite, ze ludzie wstaja w sobote tak wczesnie sami z siebie xD Ja do pracy, to musze, ale gdybym miala wybor, spalabym. Medytacja. Myslalam kiedys o tym.