5. Dietka ok, orbitrek 30 min rano zaliczony, śniadanko, obiadek, dwie kawy, herbata, spacerek z psem. Piękny dzień dziś mamy, aż chce się wyjść. Zaraz wskakuję na na orbitreka bo kawy i herbatę piłam z cukrem więc ok 100 kcal trzeba się pozbyć. Teraz, już, w tej chwili. :)
Do końca stycznia muszę podjąć jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu... W styczniu się bronię (inż) i nie wiem co dalej ... skończyć mgr czy próbować znaleźć pracę, czy wyjechać do Niemiec. Bardziej jestem za wyjechaniem... wiem, że na razie bez dobrego języka niemieckiego nie znajdę dobrej pracy, ale chciałabym pojechać na 7 miesięcy, zahaczyć się przy jakimś sprzątaniu nauczyć się dobrze języka, na razie jestem na poziomie B1, ale to w cale nie jest wystarczający poziom do swobodnego porozumiewania się. Po 7 miesiącach chciałabym wyjechać na 2-3 miesiące do Anglii, zrobić jakiś intensywny kurs angielskiego, pewnie na poziomie C1, żeby w końcu nie bać się rozmawiać z anglikami... eh.
A potem zrobić mgr w Polsce, albo w Niemczech. Na chwilę obecną planowanie jest bardzo trudne, ale jeśli chcę wyjechać to muszę zacząć powtarzać niemiecki, muszę zacząć myśleć "coby było gdyby"
Mogę zostać w Polsce i od razu zrobić mgr, ale po moim kierunku studiów jest bardzo trudno dostać pracę bez bardzo dobrej znajomości języków. A wiem, że tzw nauka "na sucho" czyli uczenie się słówek w domu, nie równa się z tym, kiedy rzucasz się na głęboką wodę, jesteś w innym kraju, bez znajomych, bez rodziny, zupełnie sam, i musisz sobie poradzić z problemami, które na początku wydają się nie do pokonania, a po jakimś czasie zdajesz sobie sprawę, że było to takie banalne. Po wszystkim czujesz satysfakcję, czujesz że był to kolejny sukces. I nie mówię tego, bo tak mi się wydaje, tylko tego doświadczyłam. Rok studiowania we Włoszech, zrobił swoje. Rok temu we wrześniu byłam na miesięcznym kursie włoskiego na poziomie A1, miałam dużo znajomych polaków, po kursie wszyscy powyjeżdżali, zostałam sam, zdana tylko na siebie. Znalazłam mieszkanie z włochami, zaczynałam coś mówić po włosku, nie wiedziałam jakiegoś słówka mówiłam po angielsku, abo sprawdzałam w słowniku, i musiałam to zdanie jeszcze raz powiedzieć z tym słówkiem. W rezultacie po 12 miesiącach mogę swobodnie rozmawiać z włochami, oczywiście nie jest to język urzędowy, bardziej 'uliczny', ale zawsze lepsze to niż nic. :)
Mogę zostać w Polsce i od razu zrobić mgr, ale po moim kierunku studiów jest bardzo trudno dostać pracę bez bardzo dobrej znajomości języków. A wiem, że tzw nauka "na sucho" czyli uczenie się słówek w domu, nie równa się z tym, kiedy rzucasz się na głęboką wodę, jesteś w innym kraju, bez znajomych, bez rodziny, zupełnie sam, i musisz sobie poradzić z problemami, które na początku wydają się nie do pokonania, a po jakimś czasie zdajesz sobie sprawę, że było to takie banalne. Po wszystkim czujesz satysfakcję, czujesz że był to kolejny sukces. I nie mówię tego, bo tak mi się wydaje, tylko tego doświadczyłam. Rok studiowania we Włoszech, zrobił swoje. Rok temu we wrześniu byłam na miesięcznym kursie włoskiego na poziomie A1, miałam dużo znajomych polaków, po kursie wszyscy powyjeżdżali, zostałam sam, zdana tylko na siebie. Znalazłam mieszkanie z włochami, zaczynałam coś mówić po włosku, nie wiedziałam jakiegoś słówka mówiłam po angielsku, abo sprawdzałam w słowniku, i musiałam to zdanie jeszcze raz powiedzieć z tym słówkiem. W rezultacie po 12 miesiącach mogę swobodnie rozmawiać z włochami, oczywiście nie jest to język urzędowy, bardziej 'uliczny', ale zawsze lepsze to niż nic. :)
Dobra koniec przynudzania kilka motywujących mnie fotek :)
shellys
6 października 2013, 17:50Pozdrowienia z It ;)