Zmęczona, ale szczęśliwa :) zaliczone turbo spalanie, co prawda tylko 30 min, ale to aż 5 min dłużej niż wczoraj. Jutro zrobię minimum 35 min :). Zaliczony orbitrek - rano 30 min, wieczorem 20 min, oraz hula - hop 20 min. Zakwasy są, ale po niedzieli będzie lepiej. Rzuciłam się trochę na głęboką wodę z tym turbo, bo nie ćwiczyłam już od minimum roku, ale jak spalać tłuszcz to spalać.
Waga stoi w łazience, ale nie chce mi się na nią wchodzić... po co. Nie zależy mi na tym ile ważę, ale na tym jak wyglądam. Mam nadzieję, że do sylwestra ubędzie troszkę cm tu i tam, następne mierzenie w następną sobotę, albo za dwa tygodnie, jeszcze nie wiem. Pamiętam jak 3 lata temu się odchudzałam, i schudłam, ale zawładnęło to moim życiem całkowicie, posiłki musiały mieć określoną wagę, itp. itd. teraz po prostu jem 4 lub 5 razy dziennie, ograniczam białe pieczywo, smażone i słodycze. Chociaż dziś zjadłam kawałeczek smażonego mięska, i dwa cukierki, ale to z grzeczności, bo byłam w odwiedzinach.
Dziś zrobiłam pomiary, jutro wstawię zdjęcia mojego obwisłego ciałka a raczej cielska :P
ręka 36
biust 107
talia 87
brzuch (pępek) 102
biodra 105
udo 67
łydka 43
A tymczasem parę zdjęć ... pięknych zdjęć... pięknych, zdrowych, wysportowanych kobiet :)
Dobranoc :*
PS. Synek przyjaciółki jest śliczniutki :)
lilannna
6 października 2013, 00:46I takie podejście jest świetne:) Czasami można przesadzić z manią odchudzania. Małymi krokami do celu! Powodzenia:)