No hej...
Dziś wróciłam po tygodniu do pracy, roboty mam 2 x tyle niż zwykle miałam.... Jeden wielki burdel panuje na sklepie, a muszę to ogarnąć do jutra, bo na środę szefowa wymyśliła mi coś innego już do robienia.... o jejku.....
W sobotę było wesele sąsiadów, nadawali nam żarcia, bo się lubimy, więc o nas nie zapomnieli. Cała lodówka jest pełna mięcha... Chociaż lepiej mięso niż słodycze :P
Wczoraj szukałam w necie trenerów personalnych. Znalazłam jednego który mi się nawet spodobał podejściem, nie miał napisanej ceny więc nie wiem jeszcze czy mnie na niego stać. Z racji tego że było już późno napisałam do niego maila, a później sms-a bo nie wiedziałam kiedy odczyta wiadomość mailową. Odpisał mi,że odezwie się dzisiaj. Nie napisał mi ile kasy bierze, a dla mnie to jest najważniejsze. Niestety za wiele nie zarabiam, zresztą jak większość ludzi w tym kraju. Dzwonił jakiś czas temu ale nie miałam telefonu przy sobie więc nie odebrałam. Teraz myślę czy oddzwonić.... Bo tak się zastanawiam że pewnie i tak mnie na niego nie będzie stać więc co mu głowę będę zawracać. Kurde... Przydałby mi się ktoś taki kto będzie mnie pilnować, będzie mi dawać wskazówki. Sama sobie nie daje rady :(
Pozdrawiam, buziaki dziewczynki :*
AniaZielona
1 września 2015, 06:23no niestety tak to jest po wolnym,jak sie wraca to zapieprza sie za dwoje :/ ale kwestia czasu,pozniej wszystko sie reguluje.Miesna lodowka mowisz ;-) masz racje lepsza niz slodyczowa,latwiej sie opamietac i nie ulec.
dresiara
1 września 2015, 19:22No właśnie, a nawet jak zjem kawałek jakiegoś mięska to i tak zdrowsze to od kawałka ciasta ;-)