Bardzo powoli to idzie, ale i tak jestem zadowolona.
Ubrałam wczoraj spodnie, które ostatni raz miałam na sobie na przełomie listopada i grudnia. I jakoś tak luźno mi w nich było. Koszula mi z nich wyłaziła bez problemu, dobrze, że miałam szelki, bo bałabym się, że mi spadną. W sumie to dziwne bo nie schudłam na tyle dużo, by była taka różnica. Może one od początku były luźniejsze? Chociaż na pewno nie aż tak. Jutro będę się mierzyć.
I jeszcze: my vs ryż brązowy 1:4. Tym razem mąż gotował :-)
angelisia69
12 lutego 2016, 13:31moze na wadze duzo nie scudlas,ale w wymiarach?
nesi25
12 lutego 2016, 10:11Idzie powoli ale ważne, że idzie :) niby im wolniej tym lepiej :)