Witam witam po weekendzie .
Na samym początku już się chwalę że dzisiaj weszłam na wagę i było -1.2.
Wiem, wiem pewnie woda itp itd...
Ale najważniejsze, że jest mniej.
Wiecie co, mam w tym semestrze do odrobienia wf i jakoś nigdy mi się nie składało, żeby na niego chodzić.
Dzisiaj poszłam i wiecie co?
Całkiem fajnie było!
Nigdy bym nie pomyślała, że tak powiem o wf.
Niby to tylko tenis stołowy, ale zawsze jest to jakiś ruch!
Tylko są dwa minusy dzisiejszych zajęć.
Pierwszy to taki, że boli mnie gardło .
A drugi to taki, że prowadzący zajęcia powiedział, że mogę swoją paletkę wyrzucić do kosza, bo się nie nadaje, O!
I muszę sobie kupić drugą.
No ale trudno .
Uciekam rozpakować zakupy, bo byłam w Biedronce i w Rossmannie, ale takie ciężkie te torby były, że tylko je rzuciłam na łóżko i zasiadłam do dodawania wpisu .
Tak więc trzeba coś z tym zrobić .
A Wam życzę miłego popołudnia.
Paaaa
Rakietka
26 listopada 2013, 15:44Wf dobra rzecz :) Życie studenckie łatwe nie jest ;)