NO!
Nie, nie jestem beznadziejna. Nie, nie jestem idiotką. Pogubiłam się i jest mi mega ciężko, boję się że nic dobrego mnie już nie spotka, ale na niektóre sprawy mam wpływ.
Ostatnio byłam emocjonalnie na dnie. Odwołałam wizytę u psychologa, zaszyłam się w domu i płakałam. Napisałam długi list to mojego byłego, o wszystkich moich uczuciach, o tym że jest mi źle, i że tęsknię.
Uważałam siebie za idiotkę, Za najgorsze ścierwo. Bo jak ja mogę zasługiwać na szczęście? Nienawidziłam siebie - przecież inni są lepsi, spójrz - tamta dziewczyna jest śliczna i mądra, a Ty grubasie?
Ale przecież... Dostałam się na studia, tak? To przecież dla mnie sukces! Inni tyle szczęścia nie mieli.
Moi znajomi nie zdali nawet matury, bo nie walczyli o wiedzę. I teraz żałują.
I ja też za kilka lat mogłabym się obudzić, i żałować, że nie walczyłam o studia. Może to nie jest szczyt moich marzeń, ale branża jest bardzo przyszłościowa. Będę mogła sobie zapewnić dogodne życie, na rynku pracy oferty się nie zmniejszą, wręcz przeciwnie.
Na razie nie mam wielkich ambicji - chcę wyjść z tej nędzy, z tych zaległości, które sobie narobiłam. A potem mogę wyznaczać nowe cele.
Mój smutek, moje emocje prawie zniszczyły moją przyszłość.
Mój były też, bo to on mnie zniszczył psychicznie. Tak jak wspominałam - napisałam do niego list. Dzisiaj go podarłam i spaliłam. Nie mogę być z kimś, kto mnie tak traktował. Nie mogę za nim tęsknić. Bo skoro doprowadził mnie do takiego stanu, to nie mam pewności, czy nie następnym razem nie doprowadziłby mnie do samobójstwa.
Muszę się ogarnąć, walczę w końcu o mój los.
Brakuje mi kogoś obok, i boję się, że nigdy nikogo już nie pokocham, ale jak to mówią mi ludzie starej daty - "Nie czekaj na Miłość, zajmij się życiem. Ona przyjdzie do Ciebie w najmniej spodziewanym momencie".
Plan na najbliższe miesiące:
1) Zaliczyć semestr
2) Do wakacji schudnąć ( a dobrze mi idzie, bo ze stresu prawie nic nie jem)
3) Zdać drugi semestr i pojechać na wakacje z pełną satysfakcją że DOKONAŁAM TEGO.
To mi się właśnie marzy - wyjechać do pracy nad morze (może któraś też się wybiera? świetna przygoda ;>), tam się bawić, wieczorami chodzić na plażę i się śmiać, w pracy zarażać ludzi pozytywnym nastawieniem. Naprawdę bardzo tego chcę. Ale to spełni się tylko wtedy, gdy zaliczę wszystkie egzaminy w pierwszym terminie.
I dokonam tego. Pokażę samej sobie jaka jestem silna. Będę to wspominać, jak głęboko byłam w czarnej dupie, i sama się z tego wygrzebałam.
"Leć! Rozwiń swe skrzydła na wietrze, zmień swoje życie na lepsze!
Weź się w garść! Zrozum ile jesteś wart, walcz o swoje szczęście, nawet jeśli niewiele daje Ci świat!"
Chciałabym się otaczać dobrymi lludźmi, chociaż niestety mało ich na mojej drodze..
Może są gdzieś dalej? Może spotkam ich później? :>
Dziewczynki, trzymajcie kciuki. Dziękuję Wam za ogromne wsparcie i pomoc. Bo to po części dzięki Wam trochę się z tego wygrzebałam.
Nie mogę szukać wymówek. Życie jeszcze będzie dla mnie łaskawe. ;) Ale na najlepsze rzeczy zawsze trzeba czekać!
Jest mi ciężko, i chcę dalej leżeć i płakać, ale co mi to da? Wtedy nic nie osiągnę zmarnuję tyle szans, będę żałować, że nie walczyłam.
Nie mogę się poddać, bo wtedy nic nie osiągnę. Będę płakać i wpadnę w depresję, że niczego nie osiągnęłam... A przecież dam radę!
Kto się poddaje, ten przegrywa.
blue-boar
23 listopada 2016, 13:06kochana nie dołuj się :) dasz sobie rade ze wszystkim. Na studiach jest spore prawdopodobieństwo że spotkasz bratnią dusze! Możze nawinie sie ktoś, kto zostanie przyjacielem juz na zawsze. A milość? Ta prawdziwa spadnie nie wiesz kiedy :) tylko najważniejsze- musisz tryskać energią usmiechac sie, a nie dołować. Sama sobie powiedz: z ktorą osoba nawiązałabyś kontakt? Uśmiechaj się, zrób to teraz. Tak dla mnie :D tez sie usmiechnelam jak cos :D haha jeśli masz ochote to pisz w wiadomości prywatnej, bardzo chętnie będe z Toba wymieniac wiadomosci od czasu do czasu :) swoją droga....moze studiujemy w jednym miescie? hahahaha