no i o to znowu ja!
po ostatnim wpisie dostałam kopa motywacyjnego, i co lepsze - rosnę w siłę!
przykro mi tylko, że przez ostatnie miesiące dbałam o siebie tylko dla niego. teraz jakoś nie chce mi się wstawać 1,5 godziny wcześniej by dobrać strój i umalować się na bóstwo..
może to nawet lepiej, będę spała więcej, a moja twarz odpocznie od ciężkich kosmetyków?
w każdym bądź razie totalnie mi przeszło, wiem, że nie warto nawet sobie głowy zawracać. nawet mi się nie chce na niego uwagi zwracać ;)
czuję się lepiej, chudnę (zamiast 3 liczb na wadze widzę tylko 2!!!!!! :) )
chcę być lepsza. ale z doświadczenia wiem, że nie warto okazywać dobroci dla tych, którzy nie zasługują. próbowałam, mimo przeciwności losu, mimo ich chamstwa - byłam miła i uśmiechnięta. ale w końcu coś we mnie pękło - ej, dziewczyno! dlaczego zawsze masz być ofiarą, dlaczego dajesz sobą pomiatać i jeszcze za to dziękujesz?
a więc każdy dostaje to, na co zasługuje, nie będę się produkować dla kogoś, kto ma to w dupie, jeszcze napluje na moje dobre intencje. są ludzie, którzy doceniają moją życzliwość i wiem, że świat dzieli się na marchewki i buraki. dla buraków zostaje buraczane zachowanie. ;)
może jestem trochę wredna, ale naprawdę coś we mnie pękło i za każdym razem tłumaczę sobie to tak, że nie dam sobą pomiatać, i nie pozwolę się poniżać bo znam swoją wartość.
a dla reszty świata dalej staram się być lekarstwem na ból, oazą na pustyni. każdy zasługuje na odrobinę ciepła i życzliwości, dlatego wolny czas zapełniam wolontariatem.
mój plan:
dostać się na studia podczas pierwszego podejścia oraz zgubienie kilogramów ;)
wiem, że gdy schudnę i zacznie mi się układać w życiu, to pojawi się i ON. dam sobie coś odciąć! ale wtedy to ja mu podziękuję i pobawię się jego uczuciami jak on moimi (zemsta najlepiej smakuje na zimno, hihi )
cieszy mnie fakt, że stałam się pewna siebie. to najważniejsze. wiem, że mogę zmienić świat na lepsze i będę do tego dążyć. chcę być iskierką nadziei dla tych, którzy widzą tylko ciemność. i wiem, że mi się to uda!
tak więc dietkujemy, nie smutkujemy, bo wszystko się ułoży, tylko trzeba mieć plany i perspektywy, wyznaczać cele i dążyć do nich,
PS. 1 maja byłam szczęśliwa, śpiewałam "i wtedy przyszeedł maaj", niestety nie poczułam szczęścia, na które czekałam. to dało mi do myślenia - więcej szaleństwa i spontanu! po co czekać na szczęście, skoro szczęście można sobie samemu, choćby nawet narysować. ALE MOŻNA!!!
chcę żyć tak, bym mogła każdy dzień podpisać swoim imieniem ;)
odpowiednia osoba pojawi się w moim życiu, ale na razie nie jestem na to gotowa. ale przyjdzie ten moment
blue-boar
1 czerwca 2015, 14:15jesteś silną osobą, wszystko Ci się uda. Trzymam kciuki :*
doskonalosc
2 czerwca 2015, 17:29dziękuję <3
jamida
1 czerwca 2015, 05:35A ja bym sie dalej malowała i dobierała stroje. W końcu to dla siebie mamy być piękne nie dla nich.;P Chociaz tera taka mądra jestem... Bo tak to to samo. Będziemy w końcu w pełni szczęśliwe.;)
doskonalosc
2 czerwca 2015, 17:30no fakt, ale wolę dłużej pospać niż szpachlować twarz (jeszcze w takie upały!). będziemy szczęśliwe! to pewne na 100%! :)
Pocahontas1996
31 maja 2015, 23:34Świetny wpis! Widzę, że wiele nas łączy... Też zawsze skupiałam się bardziej na innych i na ich szczęściu niż na sobie. Czas zadbać o siebie :D GRATULUJĘ UTRATY WAGI !!! Powodzenia ;**
doskonalosc
31 maja 2015, 23:59warto pomagać innym, ale czasem też trzeba pobyć egoistką ;) dzięki wielkie ;*
roogirl
31 maja 2015, 22:40Dbaj dla siebie, to nawet lepsze :)
doskonalosc
1 czerwca 2015, 00:00ja się ze sobą czuję dobrze, dbam o siebie, ale już nie nakładam kilograma szpachli i nie stroję się jak na spotkanie z królową :D