Wczorajszy dzień nie zaliczał się do wielce udanych. Poza kilkoma kokosowymi cukierkami wpadki w jedzeniu nie miałam. Ruchu jednak było zero – praktyki w hotelu mnie wykończą w te piątki, nie mam na nic siły. Tak się zastanawiam co to będzie, jak będę pracować i będę normalnie tak wracać? Przecież nie porzucę ruchu, bo jestem zmęczona, trzeba to jakoś ogarnąć. Póki co nie wiem jak, ale się dowiem!
Co do dzisiaj już odrobinę lepiej. Jadłospis na plusik, a ponadto 40 minut na bieżni, 30 minut rowerka stacjonarnego, 35 minut zwykłego roweru – aby dojechać na siłownię. Przede mną jeszcze 1h hula hop oglądając powtórkę Masterchefa, którego nie oglądałam w niedzielę, i ćwiczenia z Mel B sobotnie :) ! Miałam się uczyć, bo ten tydzień mam jakiś masakryczny, ale póki co złapałam doła, i to nie małego niestety … no ale objadać się nie zamierzam, więc spokojnie! – mimo, że ciasta, cukierki kuszą niemiłosiernie :( ! - DAM RADĘ!
LunaLoca
16 listopada 2014, 08:32Oby tak dalej :)
fokaloka
15 listopada 2014, 18:17Ale aktywność, wow! :)