Myślicie dziewczynki że te mrozy mogą mieć wpływ na zwiększony apetyt?
Ja mam wrażenie, że tak bo odkąd się zaczęły to tak mnie ssie, że czasami aż mi jest niedobrze. Nie mogę się powstrzymać od jedzenia i często kończy się to bułeczką czy drożdżówką kupioną w pracy w bufecie. Horror. No właśnie - praca. Teraz to u mnie jest istne szaleństwo bo mamy wielką przeprowadzkę z jednego budynku do innego a są one w różnych częściach miasta. Nie powiem ile dzisiaj kartonów przeniosłam do samochodu a później z samochodu do pokoju w którym teraz będę siedziała. Co prawda jest wynajęta firma przewozowa ale wiadomo że przy takich okazjach część rzeczy lepiej przenieść samemu i wszystkiego dopilnować. Oprócz naszego Działu przenosi się jeszcze kilka innych z tego budynku i mam wrażenie że panuje jeden wielki chaos. Na szczęście już dzisiaj została przewieziona reszta część rzeczy i mogłyśmy zacząć rozpakowywanie i układanie wszystkiego na półkach i biurkach. Niestety nie mam jeszcze wolnego swojego miejsca pracy ale od jutra już będzie. Teraz trzeba zainstalować wszystkie komputery, popodłączać telefony i zrobić tysiąc innych rzeczy aby można było znowu spokojnie pracować i przyjmować ludzi. Jak to bywa przy takich przeprowadzkach nerwy puszczały prawie każdej z nas ( a jest nas 8 kobitek). Niestety tam gdzie teraz pracuję na dole jest bar z przepysznym jedzeniem - do wyboru do koloru. Wczoraj dziewczyny jadły tam placki po węgiersku a dzisiaj ruskie pierogi. Zachwalały bardzo a mi tylko skręcał się żołądek :-))) Nie skusiłam się jednak bo w domu czekał obiad a wiedziałam że jak o 13.30 zjem talerz pierogów to zanim dojadę do domu na 16.00 to znowu zgłodnieję i obiad zjem - to tak jakbym zjadła dwa w ciągu dnia. Dobrze, że ten bar jest w innej części budynku - pozwoli mi to omijać go szerokim ruchem choć pokusa na pewno będzie wielka.
Waga dzisiaj okropna - 65 kg. Coś strasznego. Jeżeli czegoś z tym nie zrobię to będzie jeszcze gorzej.
Ja mam wrażenie, że tak bo odkąd się zaczęły to tak mnie ssie, że czasami aż mi jest niedobrze. Nie mogę się powstrzymać od jedzenia i często kończy się to bułeczką czy drożdżówką kupioną w pracy w bufecie. Horror. No właśnie - praca. Teraz to u mnie jest istne szaleństwo bo mamy wielką przeprowadzkę z jednego budynku do innego a są one w różnych częściach miasta. Nie powiem ile dzisiaj kartonów przeniosłam do samochodu a później z samochodu do pokoju w którym teraz będę siedziała. Co prawda jest wynajęta firma przewozowa ale wiadomo że przy takich okazjach część rzeczy lepiej przenieść samemu i wszystkiego dopilnować. Oprócz naszego Działu przenosi się jeszcze kilka innych z tego budynku i mam wrażenie że panuje jeden wielki chaos. Na szczęście już dzisiaj została przewieziona reszta część rzeczy i mogłyśmy zacząć rozpakowywanie i układanie wszystkiego na półkach i biurkach. Niestety nie mam jeszcze wolnego swojego miejsca pracy ale od jutra już będzie. Teraz trzeba zainstalować wszystkie komputery, popodłączać telefony i zrobić tysiąc innych rzeczy aby można było znowu spokojnie pracować i przyjmować ludzi. Jak to bywa przy takich przeprowadzkach nerwy puszczały prawie każdej z nas ( a jest nas 8 kobitek). Niestety tam gdzie teraz pracuję na dole jest bar z przepysznym jedzeniem - do wyboru do koloru. Wczoraj dziewczyny jadły tam placki po węgiersku a dzisiaj ruskie pierogi. Zachwalały bardzo a mi tylko skręcał się żołądek :-))) Nie skusiłam się jednak bo w domu czekał obiad a wiedziałam że jak o 13.30 zjem talerz pierogów to zanim dojadę do domu na 16.00 to znowu zgłodnieję i obiad zjem - to tak jakbym zjadła dwa w ciągu dnia. Dobrze, że ten bar jest w innej części budynku - pozwoli mi to omijać go szerokim ruchem choć pokusa na pewno będzie wielka.
Waga dzisiaj okropna - 65 kg. Coś strasznego. Jeżeli czegoś z tym nie zrobię to będzie jeszcze gorzej.
Lemika
11 stycznia 2009, 18:54No to witaj w klubie tym , którym przybyło no i niedługo czas wziąć się na poważnie za bary z sadłem. Ja już powoli zaczynam bo wiosna tuż, tuż . p.s. Potwierdzam na mrozy ssie bardzo okropnie w dołku. Pozdrawiam
malgorzatabi
10 stycznia 2009, 21:33Widzę że Ty też na chwilkę się zapomniałaś. Ale Kochana czas brać się do pracy! 65 kg to wystarczające nadrobienie kilogramowe, żebyś dalej nie musiala się martwić. To jeszcze nie tragedia, ale po co później masz mieć tak jak ja 7,5 do przodu? Powodzenia i do roboty Kochana:)))
dora77
7 stycznia 2009, 13:10jak jest zimno.......... u nas w pracy niedługo tez będzie reorganizacja i jedna jednostka sie przeniesie parę pokoi dalej a mu bedziemy sie meblowac i ustawiac sprzęty na nowo,a oprócz tego pełno sprawozdan i interesantów, których nawet mróz nie trzyma w domu, he he, pa
Pauluszka
7 stycznia 2009, 12:57Ja myslę że maja bo ja chodze głodna i pochłaniam mase jedzenia :P Powodzonka :)
izabelka1976
7 stycznia 2009, 09:25wiesz, gdybym nie jeździał prze te 15 lat autem, teraz nie wiedziałabym jak to się robi. Jeżdże i to często. A przed poznaniem mojego Męża jeździłam jeszcze więcej. Jeśli chodzi o jazdę po mieście mój Mąż nie oponuje zbytnio, ale ma obiekcje jeśli chcę udać się np. do moich rodziców, którzy mieszkają koło 200 km od nas, albo do pracy, do ktorej prowadzi droga ekspresowa. Mój Maż myśli chyba, ze większe prawdopodobieństwo zginięcia w wypadku jest na autostradzie niz w mieście i to jest jego problem. A jeśli chodzi o jedzenie to ja też wciąż coś bym jadła, to chyba ten cholrerny mróz. Ratuję się herbatkami! Buziaki!
milo83
6 stycznia 2009, 21:06Wiesz zawsze możesz znaleść w barze co zdrowego lub poprosić o wprowadzenie jakiś sałatek lub coś w tym stylu. Buźka