Nie wiem co się stało w tą ostatnią niedzielę (po tych grzeszkach z winem i słodkościami) ale jak w poniedziałek rano zobaczyłam na wadze zwyżkę tak ciągle z tą zwyżka walczę. Dzisiaj na wadze było 62,8 kg. No ale wczoraj to już nawet zrezygnowałam z kolacji bo wkurzyłam się, że cała dieta i to moje odchudzanie idzie na marne. Naprawdę ograniczyłam jedzenie do minimum a waga stoi jak zaklęta. Czyzby był to już max moich możliwości? Oby nie.
Bal udał się i to bardzo. Wytańczyłam się z koleżankami czego dawno nie robiłam. Przyszło bardzo dużo studentów (dla nich była zarezerwowana cała dyskoteka z dwoma parkietami do tańczenia a dla pracowników była zarezerwowana restauracja gdzie był catering i też parkiet do tańczenia). Oczywiście już około 23.00 kiedy towarzystwo się rozochociło to pracownicy szaleli na parkiecie dyskotekowym a studenci przychodzili do części restauracyjnej - chyba ich kusił ten poczęstunek na stołach ha,ha,ha. Jedyną wadą całego wieczoru był fakt, że musiałam być na silnych środkach przeciwbólowych bo od poniedziałku strasznie stara się jakieś choróbsko rozłożyć mnie na łopatki. Jak na razie mu się nie daję ale ciągle łykam Ibufen i Tabcid . Coś mi się porobiło z uszami i od kataru (chyba) mam wrażenie jakbym znajdowała się pod wodą - są "przytkane". No ale pomijając fakt, że czuję się ogólnie beznadziejnie na te parę godzin balu zmobilizowałam siły i "poszalałam" na parkiecie. No i przynajmniej nie miałam na drugi dzień kaca bo przy lekach alkohol był wykluczony. Muszę jeszcze wytrwać w zdrowiu do jutra wieczorem bo jutro w pracy mam ważny dzień - od miesiąca organizuję Uczelnianą Sesję Studenckich Kół Naukowych, która ma sie odbyć właśnie jutro. Za zbyt dużo rzeczy jestem odpowiedzialna więc nie może mnie na niej zabraknąć. Zreszta nawet bym tego nie chciała.
Aha! Zdjęc z balu nie mam bo nie zrobiłam :-(((. Nie poszłam w każdym bądź razie w sukience na ramiączkach bo przy moim złym samopoczuciu bałam się że będzie mi w niej za zimno - w niej mam całe plecy i ramiona odkryte. Wybrałam spodnie i do tego czarną bluzkę. No i nasłuchałam się komplementów! Aż było miło!
Biorę się do pracy bo na jutro jeszcze dużo rzeczy do zrobienia.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
izabelka1976
4 grudnia 2008, 18:30to na pewno nie koniec Twoich możliwości, choć niekonicznie dalsze odchudzanie jest wskazane ;o) Czasem z wagą tak jest, zastój, który trzba przetrwać i już! I nie ma to jak dobra zabawa! Pozdrawiam!
dgamm
4 grudnia 2008, 17:18to teraz widzę, ile ja jem, strasznie duzo!To nic dziwnego,że waga albo stoi, albo skacze... liczysz dokładnie kalorie, ja od jutra dieta 1200 i ani grama więcej!PA!
dora77
4 grudnia 2008, 11:39waga postoi a potem ruszy w dół, i u ciebie i u mnie!!!!!!!! oby........... zyczę zdrówka