Na szczęście oczywiście. No ale ostatnio nie mam powodu do narzekań jeśli chodzi o utrzymanie dietki. Właściwie od poniedziałku trzymam się super. Cały weekend był dietkowy i nawet miałam dzisiaj na obiad spagetti z którego postanowiłam zrezygnować (zawsze to o ok.400 kcal mniej co nie?) Dzisiejsza poranna waga pokazała 62,8kg co oznacza, że już odrobiłam straty z Zakopanego i dodatkowo zrzuciłam jeszcze około pół kg. Jestem teraz przy końcu @ więc waga powinna jeszcze troszkę spaść. Jutro rano się zważę i umieszczę tą aktualną na pasku.
Po za tym w piątek wieczorem poszłam do klubu poćwiczyć (co prawda na antybiotyku bo nie wiem czy wam pisałam ale jednak angina mnie dopadła ) bo nosiło mnie po domu z powodu braku ruchu. Przez cały weekend były też u nas w klubie darmowe zajęcia oraz siłownia z okazji Dni otwartych. Obiecywałam sobie że pójdę zarówno w sobotę jak i w niedzielę no bo w końcu za darmo więc trzeba kożystać co nie? Wczoraj jednak pojechałam z synem do kina -po raz pierwszy był w kinie i to w dodatku sam( no może nie sam tylko ze starszym trochę kuzynem ale bez nas) i tak nam długo zeszło bo jeszcze pojechaliśmy na zakupy że na klub nie starczyło już czasu. A właśnie! Przypomniałam sobie że wczoraj po kinie poszłam z nim do Macdonalda i kupując mu Happy Meal (też po raz pierwszy w życiu jadł hamburgera więc miał wczoraj dzień pełen przeżyć i emocji) kupiłam sobie Tacos (chyba tak to się nazywało - kurczak z warzywami w cieście). Jednak ten mały (duży) grzeszek raczej nie wpłynął na moją dietkę bo oprócz śniadania (muesli z mlekiem) i jogurtu wieczorem nic innego nie jadłam. Wracając do weekendu w klubie, to dzisiaj obiecałam sobie że pójdę na 3-4 godziny. Skończyło się na 1,5. Po prostu wysiadłam bo jeszcze czułam mięśnie po ćwiczeniach piątkowych.
A miał być weekend pełen ćwiczeń! Na "miał być" się skończyło.
No ale cóż. Darmo bo darmo ale nic na siłę co nie???
Po za tym w piątek wieczorem poszłam do klubu poćwiczyć (co prawda na antybiotyku bo nie wiem czy wam pisałam ale jednak angina mnie dopadła ) bo nosiło mnie po domu z powodu braku ruchu. Przez cały weekend były też u nas w klubie darmowe zajęcia oraz siłownia z okazji Dni otwartych. Obiecywałam sobie że pójdę zarówno w sobotę jak i w niedzielę no bo w końcu za darmo więc trzeba kożystać co nie? Wczoraj jednak pojechałam z synem do kina -po raz pierwszy był w kinie i to w dodatku sam( no może nie sam tylko ze starszym trochę kuzynem ale bez nas) i tak nam długo zeszło bo jeszcze pojechaliśmy na zakupy że na klub nie starczyło już czasu. A właśnie! Przypomniałam sobie że wczoraj po kinie poszłam z nim do Macdonalda i kupując mu Happy Meal (też po raz pierwszy w życiu jadł hamburgera więc miał wczoraj dzień pełen przeżyć i emocji) kupiłam sobie Tacos (chyba tak to się nazywało - kurczak z warzywami w cieście). Jednak ten mały (duży) grzeszek raczej nie wpłynął na moją dietkę bo oprócz śniadania (muesli z mlekiem) i jogurtu wieczorem nic innego nie jadłam. Wracając do weekendu w klubie, to dzisiaj obiecałam sobie że pójdę na 3-4 godziny. Skończyło się na 1,5. Po prostu wysiadłam bo jeszcze czułam mięśnie po ćwiczeniach piątkowych.
A miał być weekend pełen ćwiczeń! Na "miał być" się skończyło.
No ale cóż. Darmo bo darmo ale nic na siłę co nie???
dora77
24 listopada 2008, 10:53ja przez weekend to się ćwiczyłam........... w jedzeniu wszystkiego co jest pod ręką, pa
milo83
24 listopada 2008, 09:52Kochanie na 3-4 godziny ćwiczeń! Zajedziesz sie jak pies Pluto. Jeżeli chodzi o siłownię to 3x w tygodniu wystaczy po godzince i też będą efekty. Buźka