Witajcie moje kochane koleżanki.
I od razu może odniosę się do mojego ostatniego wpisu.
Oczywiście zaszło nieporozumienie. I to z mojej winy bo napisałam tak, że nie wyszło to co miałam na myśli. Czasem tak bywa.
A więc mówiąc, że daję sobie na luz oznacza, że postaram się powiedzmy do jesieni jeść tak aby utrzymać tą wagę którą mam aktualnie i oczywiście nie przytyć. Chyba mój organizm potrzebuje dłuższej stabilizacji wagi żeby potem można go było znowu mocniej "przycisnąć" i powalczyć o kolejne kg. Nie zamierzam absolutnie zaprzepaścić tego co już udało mi się osiągnąć (przy Waszej pomocy oczywiście).
Ale jak tak sobie pomyślę to przypominam sobie, że po urodzeniu pierwszego dziecka udało mi się zejść do wagi 64 kg i potem juz ani rusz. Może to jest właśnie "ta moja" waga i dalej organizm nie chce popuścić. Nie wiem.
Jak na razie walczę dalej. Od poniedziałku jest po prostu idealnie. Babodni na wykończeniu i co prawda nie stawałam na wagę ale czuję, że jest dobrze.
Pogoda cudowna. Dzień zaczą się pieknie (nie licząc wizyty z synem na pobraniu krwi i czekania tam w kolejce 1,5 godziny) bo wybrałam się przed południem z moją kuzynką na zakupy. Uważam ją za idealną osobę do doradzenia mi co kupić i w jakim stylu. Zakupy zakończyły się sukcesem w postaci białej torebki (od 2 miesięcy nie mogłam nic wybrać) świetnego białego naszyjnika i białych klapek. Okazało się, że mamy bardzo podobny gust a wspólne łażenie po sklepach czystą przyjemnością (bez marudzącej Amelki w wózku pewnie byłyby jeszcze lepsze ha,ha,ha)
To tyle na dzisiaj. Mała śpi bo chyba wykończyły ją te zakupy a ja zabieram się za jakiś obiad bo mam mały "poślizg".
I od razu może odniosę się do mojego ostatniego wpisu.
Oczywiście zaszło nieporozumienie. I to z mojej winy bo napisałam tak, że nie wyszło to co miałam na myśli. Czasem tak bywa.
A więc mówiąc, że daję sobie na luz oznacza, że postaram się powiedzmy do jesieni jeść tak aby utrzymać tą wagę którą mam aktualnie i oczywiście nie przytyć. Chyba mój organizm potrzebuje dłuższej stabilizacji wagi żeby potem można go było znowu mocniej "przycisnąć" i powalczyć o kolejne kg. Nie zamierzam absolutnie zaprzepaścić tego co już udało mi się osiągnąć (przy Waszej pomocy oczywiście).
Ale jak tak sobie pomyślę to przypominam sobie, że po urodzeniu pierwszego dziecka udało mi się zejść do wagi 64 kg i potem juz ani rusz. Może to jest właśnie "ta moja" waga i dalej organizm nie chce popuścić. Nie wiem.
Jak na razie walczę dalej. Od poniedziałku jest po prostu idealnie. Babodni na wykończeniu i co prawda nie stawałam na wagę ale czuję, że jest dobrze.
Pogoda cudowna. Dzień zaczą się pieknie (nie licząc wizyty z synem na pobraniu krwi i czekania tam w kolejce 1,5 godziny) bo wybrałam się przed południem z moją kuzynką na zakupy. Uważam ją za idealną osobę do doradzenia mi co kupić i w jakim stylu. Zakupy zakończyły się sukcesem w postaci białej torebki (od 2 miesięcy nie mogłam nic wybrać) świetnego białego naszyjnika i białych klapek. Okazało się, że mamy bardzo podobny gust a wspólne łażenie po sklepach czystą przyjemnością (bez marudzącej Amelki w wózku pewnie byłyby jeszcze lepsze ha,ha,ha)
To tyle na dzisiaj. Mała śpi bo chyba wykończyły ją te zakupy a ja zabieram się za jakiś obiad bo mam mały "poślizg".
dior1
29 maja 2008, 13:51idziesz w dół. Gratulacje!
Psylwia
29 maja 2008, 09:43a ptasie dokończyłam, wypluwając czekoladę bo mi nie smakuje, najlepsza jest ta pianka :-) Ale i tak zamknęłam się wczoraj w 1300 kcal więc chyba ok. Na razie koniec ze słodyczami, bo coś mimo że jestem po @ to waga nie chce spadać. Też tak ziewasz dzisiaj?
endo
29 maja 2008, 08:55u mnie też babodni, a po nich dużo pracy - znowu mam 67 kg:((((((
kwiatuszek170466
28 maja 2008, 21:43No i masz rację z tym co piszesz że sobie do jesieni będziesz jadła tak aby nie przytyć.To chyba jest najlepsze wyjście.Życzę dużo siły i cierpliwości.
dgamm
28 maja 2008, 18:03...tak widzę,że sporo dziewczyn ma jeszcze jaieś 5-6kg do celu i tak ciężko te kg spadaja jak u mnie... ja jeszcze mam nadzieje na lato...PAPA!!Pozwodzenia!PA!
malgoska1571
28 maja 2008, 15:56Jestes bardzo madra osoba i wiesz ,ze odchudzanie ale nie za wszelka cene.Taka stabilizacja na pewno upiększy Twoje ciało.
zimejka
28 maja 2008, 15:41Tak bywa,że waga nagle staje w miejscu i pomimo naszych starań za diabła nie chce lecieć w dół.To może trwać nawet kilka tygodni a potem się znowu ostro chudnie.Nie przejmuj się tym,ważne,że jesteś szczupła i że nie chcesz tego zaprzepaścić.Może być też tak,że to twoja granica wagowa-ja kiedyś-aż trudno w to uwierzyć,byłam bardzo szczupła po czym stanęłam na 58 kg i mogłam stawać na głowie,głodzić się,biegać 24 godziny na dobe a waga nie leciała w dół ani o kilogram.Pozdrawiam!
wiesinka
28 maja 2008, 15:03Noc przespałam nareszcie..I to jednym tchem..Jeszcze mnie boli lej po bombie, ale to nie powód do narzekań..Mam tego zęba za sobą, tzn. właściwie nie wiem gdzie jest ten ząb...he he he ...nie oddali mi go...he he he...Na taką mendę nie chciałabym się patrzeć...he he he...Dorciu..Powiedz mi..Jak się zakręca na rolkach ?..