Tak sobie siedzę i myslę dziewczynki i wiecie co?
Na napisaniu poradnika "Jak przytyć w jeden weekend 2 kg" to chyba bym zarobiła dużo kasy. Oczywiście pod warunkem że znalazłby się ktoś kto go kupi i przeczyta.
Wam nie polecam.
Zaczęło się dość dobrze bo w piątek wieczorem udało mi się wyskoczyć na 20.00 na aerobik (mięśnie brzucha czuję jeszcze dzisiaj).
A od soboty to juz była dietetyczna katastrofa: śniadanko ładne (muesli z chudym mlekiem) a potem kawusia z ciastkiem, zupka z serkiem topionym (pycha ale przez ten serek to bomba kaloryczna) następnie obiad - placki ziemniaczane (bomba!) i potem znowu kawusia z herbatnikami.
Wieczorem postanowiłam iść na basen. No ale zadzwoniła bratowa że robią pierwsze w tym roku ognisko i zapraszają na pieczone kiełbaski. Z basenu nici a skończyło sie na kiełbaskach i piwie (bomba!).
Napisałam że sobota to była katastrofa?
To nie znam określenia na nazwanie niedzieli.
Były imieniny moich Rodziców (które wspólnie teraz wyprawiali).
Moja Mamusia robi same pyszności a ja jako grzeczna córeczka wszystkiego pokosztowałam. To mi wystarczyło żeby czuć się pełna. Dobrze że chociaż zaliczyłam 2 spacery.
Na wagę dzisiaj nie staję bo się boję.
Muszę porządnie wziąść się do roboty, żeby do soboty odrobić straty.
Aha! Ważyłam sie ostatnio w sobotę to było tyle co na pasku.Więc nic nie zmieniam. Dzisiaj obiecuję sobie iść na aerobik bo mąż wraca wcześniej z pracy.
No to teraz mogę cierpliwie wysłuchać słów krytyki i potępienia za ten weekend. Należy mi się.
Na napisaniu poradnika "Jak przytyć w jeden weekend 2 kg" to chyba bym zarobiła dużo kasy. Oczywiście pod warunkem że znalazłby się ktoś kto go kupi i przeczyta.
Wam nie polecam.
Zaczęło się dość dobrze bo w piątek wieczorem udało mi się wyskoczyć na 20.00 na aerobik (mięśnie brzucha czuję jeszcze dzisiaj).
A od soboty to juz była dietetyczna katastrofa: śniadanko ładne (muesli z chudym mlekiem) a potem kawusia z ciastkiem, zupka z serkiem topionym (pycha ale przez ten serek to bomba kaloryczna) następnie obiad - placki ziemniaczane (bomba!) i potem znowu kawusia z herbatnikami.
Wieczorem postanowiłam iść na basen. No ale zadzwoniła bratowa że robią pierwsze w tym roku ognisko i zapraszają na pieczone kiełbaski. Z basenu nici a skończyło sie na kiełbaskach i piwie (bomba!).
Napisałam że sobota to była katastrofa?
To nie znam określenia na nazwanie niedzieli.
Były imieniny moich Rodziców (które wspólnie teraz wyprawiali).
Moja Mamusia robi same pyszności a ja jako grzeczna córeczka wszystkiego pokosztowałam. To mi wystarczyło żeby czuć się pełna. Dobrze że chociaż zaliczyłam 2 spacery.
Na wagę dzisiaj nie staję bo się boję.
Muszę porządnie wziąść się do roboty, żeby do soboty odrobić straty.
Aha! Ważyłam sie ostatnio w sobotę to było tyle co na pasku.Więc nic nie zmieniam. Dzisiaj obiecuję sobie iść na aerobik bo mąż wraca wcześniej z pracy.
No to teraz mogę cierpliwie wysłuchać słów krytyki i potępienia za ten weekend. Należy mi się.
milo83
22 kwietnia 2008, 08:08hej kochanie kazdy ma dni słabości ;)
martaluna
22 kwietnia 2008, 07:54Widzisz slonko ja cie krytykowac i besztac nie bede,a to kolko wzajemnej pomocy to dobry pomysl,bo ja tez zle,zaczelam z zamiarem poniedzialku na diecie oczyszczajacej i udalo mi sie do godz 14,a potem sobie pozwolilam, zjadlam pol miseczki rosolku,jablko,w sumie 4 kromki ciemnego chlebka z serkiem topionym,loda smietankowego big-milka,dwa piwa,takze sama widzisz,nawet nie chce mi sie liczyc ile to kalorii,ale pewnie z 2500kal bedzie spokojnie,boze jakie to trudne wrucic........ale walczymy oki?buziaki,pa,milego dnia ci zycze i dietkowego!
wiesinka
22 kwietnia 2008, 06:39Po prostu dobrze się bawiłaś..To jest dobrze..Nie martw się, w tygodniu zgrzeczniejesz i będzie ok.. Moja droga, więc na rower wskakuj, równik masz do pokonania..he he he..I nadwyżki weekendowe..he he he he...
zmotywowana84
21 kwietnia 2008, 21:35Jem 1,5*kg masy ciała,czyli ok. 106 g dziennie.Jem dużo białego twarogu, tuńczyka, piersi z kurczaka, ryb, czy też chudej wędliny np. polędwicy.Jem 5 razy dziennie i nie chodzę głodna:)
malgoska1571
21 kwietnia 2008, 19:02Chyba nie dobre jest takie objadanie ale ja też chciałam spróbować tak jak TY i sobota i niedziela u mnie podobnie.A teraz walka o miano letniej laski!Walczymy!
Psylwia
21 kwietnia 2008, 14:02nie usłyszysz. Bardzo dobrze Cię rozumiem. A ja za tydzień jadę na imieniny i nawet nie chcę myśleć co będzie. Może się opamiętam jak będę chciała wystroić się na nie w jakąś kieckę i nie wejdę w nią :-) Pozdrawiam
endo
21 kwietnia 2008, 13:21no coś ty, o potępieniu nie ma mowy. Są potrzebne takie dni objadania się aby później znów wychodzić na prostą. Gdybysmy cały czas były idealne to strasznie nudno byłoby :-)) hihi
dora77
21 kwietnia 2008, 12:43tak jak piszesz koszmar był tym wiekszy bo bylismy razem z dziecmi a ze stresu to jeszcze w niedziele nie dałam rady jeść, a tym jezdonkiem sie nie martw, szybko z ciebie wyparuje, pa
fiolekaniolek
21 kwietnia 2008, 12:40w tygodniu sie trzymam a weekend to jakas masakra antydietowa... eh... szkoda gadac...
psmwt
21 kwietnia 2008, 12:22Okazje same Ci się pchały w ręce. Krytyka nie ma sensu i tak trzeba grzechy odpokutować. Musimy być teraz grzeczne dla spokoju sumienia. Miłego dnia