Wczoraj wieczorem było trochę ciężko. Chciałam zjeść. Cokolwiek, żeby zjeść, bo chyba burczenia nie było. Naprawdę ciężko zerwać z nałogiem. Wielką pracę trzeba wykonać, kiedy głos w głowie mówi Ci "zjedz sobie coś, przecież nic się nie stanie jak zjesz wafelka ryżowego, albo kanapkę z szynką" . A Ty dobrze wiesz, że już parę razy uległaś temu głosowi i nie uda Ci się zerwać z jedzeniem wieczorem jak będziesz uległa. TRZEBA KILKA RAZY WYTRZYMAĆ TEN MOMENT KRYTYCZNY. Może 3 a może 8 razy. Żeby były rezultaty. Żeby wygrać. I żeby potem nawet nie pojawiła się chęć na zjedzenie czegoś. To jak trening. Tylko to jest trening umysłu.
Tym razem naprawdę będę poświęcona temu w 100%. Formy do zawodów nie robię, chcę po prostu dobrze czuć się w swoim ciele. Pokonać swoje słabości i panować nad sobą. To wszystko. To ma mi dać wymarzoną sylwetkę i koniec kropka. Minęło 25 dni. W tym był okres. Wygrałam ze sobą. Nie jadłam słodyczy. Chleb z dżemem to nie fafoł.
To samo będzie z objadaniem się wielkimi porcjami i jedzeniem wieczornym, podjadaniem i orzeszkami. Takie 4 nałogi do opanowania.... . Jedna wielka praca nad sobą.
Klaudekwalczy
25 września 2014, 10:27"To jak trening. Tylko to jest trening umysłu." Chyba sobie to w ramkę oprawię, święte słowa! :)
Mileczna
25 września 2014, 09:58plan konkretny więc nie może się nie udać :) trzymam kciuki! jest dokładnie tak jak mówisz - po porstu parę razy trzeba wytrzymać i będzie dobrze!