Połowa listopada i grudzień to czas, w którym kompletnie zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Co to znaczy ? Za namową przyjaciółki i wszystkich innych, którzy sądzą, że nie musze się odchudzać i przesadzam ze zdrowym odżywianiem - postanowiłam zacząć w końcu "jeść normalnie".
Na początku było nawet przyjemnie. Pozwalałam sobie na czekoladę, lody, batoniki bounty, które tak uwielbiam i podsumowując dodałam sporą ilość słodyczy do swojego menu.
Potem zaczęłam smarować chleb masłem/margaryną, następnie zamieniłam ciemny chleb na jasny, dodałam bułki.
Wieczorami pochłaniałam ogromne ilości słodyczy i ogólnie rzecz ujmując wieczorami zjadałam najwięcej! Czyli jadłam, kiedy miałam na to ochotę! Nie jadłam regularnie. A jak już zjadłam to uczucie pełności, wzdęty brzuch i wyrzuty sumienia kazały jeść jeszcze więcej. Chore!
Może wtedy bałam się, że znów nie będę miała do tego dostępu i dlatego jadłam wszystko w takich ilościach. Nie ma na to wytłumaczenia. Po prostu moja chora psychika kazała jeść i tak też się działo.
Przyszły święta - zero zahamowań. Jak już stół był suto zastawiony to trzeba było wcinać. Nie ma opcji, żeby kończyło się na jednym kawałku sernika. Nawet nie było opcji, żeby kończyło się na jednym kawałku każdego z ciast!
Z 54 kg (o które walczyłam długo) zrobiło się przynajmniej 58 kg... .
Czułam się okropnie i psychicznie i fizycznie. Kolejne fałdki, które przy moim wzroście (158 cm) szybko się uwidaczniały były coraz bardziej uciążliwe. Przypominały o sobie w każdym momencie kiedy zapinałam dżinsy. Wieczorami płakałam, że jestem gruba i znów się objadałam. Błędne koło.
SKOŃCZYŁO SIĘ!
To nie jest życie dla mnie - jedzenie wszystkiego na co mam ochotę i kiedy mam ochotę. Nie każdy ma tyle szczęścia, żeby nie martwić się o dodatkowe kalorie. Trudno. Ja muszę się o to postarać, ale najśmieszniejsze jest to, że lubię to. Lubię te zdrowe i wartościowe posiłki i lubię czuć się lekko i energicznie każdego dnia a słodycze i nadmiar jedzenia zabiera mi radość z życia!
Jasne, że czasem ciężko powstrzymać chęć na coś słodkiego. Albo odmówić wieczornych przekąsek przy filmie z chłopakiem. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo!
To wyzwanie pokonać siebie i własne słabości, by potem móc cieszyć się osiągniętym celem :)