OK, przyznaję - jestem naprawdę podłamana. Nawet nie chce mi się opisywać tego, co czuję. Mój optymizm gdzieś uleciał i pozostało mi tylko zniechęcenie, żal i strach. Po Sylwestrze było nieźle! Nie wiedziałam jeszcze, że aż tyle przytyłam. Dałam sobie kilka dni bez wagi, żeby nie przekłamywać sztucznie wyniku, a jak już na nią weszłam, wskazała 110 kg.
110 kg. Tak dużo nie było już dawno. Naprawdę dawno nie byłam tak przerażona i załamana.
To tak blisko mojego starego życia i 122 kg.
W skrócie - od jesieni było raz lepiej, raz gorzej. Waga niby szła do dołu, ale bardzo powoli. Nie dawałam z siebie aż tak dużo, jak planowałam. Raz było super, a raz bardzo byle jak. W połowie grudnia moja psychika siadła, do tego puściły mi lejce jeśli chodzi o jedzenie. Imprezki, wigilia pracownicza, MCDonaldy, chipsy i święta - to nie mogło się udać. Do tego dużo płaczu, brak motywacji do chociażby zrobienia zakupów. To był mega ciężki czas i waga jest tego skutkiem.
Osiągnęłam swoje dno i pocieszam się, że gorzej być nie może. Niby zawsze mówiłam, że już nie dopuszczę do takiej wagi, już nigdy nie będzie powyżej stówy, a jest. I może dlatego musiałam zabrnąć tak bardzo daleko, w bardzo bolesne miejsce, żeby się otrząsnąć. Wydaje mi się, że gdybym nie doszła do tak przykrego momentu, to nie opamiętałabym się. Taki jest plus z tej sytuacji.
Za dużo wokół mnie się działo. Ciągła gonitwa, tryb walki. Wyszło bardzo dużo rzeczy do przepracowania. Efekt jest taki, że nie mam nic, o co walczyłam. Nic oprócz nadwyżki kilogramów, z którą mi ciężko już nie tylko psychicznie.
Kończę z tym, odsuwam wszystko. Nie angażuje się w nic. Jeśli przyjdą zmiany, przyjmę je z wdzięcznością. Ale ja muszę odpocząć i zając się sobą.
Pierwszy raz od dawna, a może pierwszy raz w życiu zajmuję się wyłącznie sobą. Może dlatego właśnie nadal jestem sama, bo muszę najpierw zająć się w końcu sobą. Zrobić porządki. Ukoić to wszystko, odpocząć. Może to "JA" bardzo na mnie czeka i dlatego się dopomina, robiąc to w bardzo widoczny już sposób. Bo te subtelne znaki nie działały. Musiało być JEB, by pokazać mi "halo, halo, czekam juz tyle lat, aż się mną zainteresujesz". "Halo, przepraszam, ale muszę zrobić coś widocznego dla ciebie, żeby zwrócić twoją uwagę".
Najbliższe pół roku ogłaszam czasem dla SIEBIE. Tylko ja. Opiekowanie się sobą, kojenie siebie, dbanie o siebie. Posiedzenie ze sobą. Dobra dieta, ruch. Odpoczynek. Porządki.