Dzieciątko dzis miało konkurs w przedszkolu, dostało cymbalki, zaśpiewała, ubralo się w strój regionalny, i już było dobrze - a rano - masakra, przy ubieraniu miałam cierpliwość, a potem płacz cały czas - ona chce w domu śniadanko, ona nie chce do przedszkola, ona chce do tatusia - normalnie, nie miłam dzis serca jej ostawiać.
Potem się jeszcze maż mowi, ze w nocy się obudziła, bo śnilo się jej, ze wypadłam z samochodu.
ALe już jest po konkursie, a ja powoli mogę myśleć co dalej z dniem i weekendem:
impreza pracowa, dziecko na wies, ale czy ma wrocic na noc, czy ma zostac na tej wsi? i czy jutro ją zabierac ze sobą po tesciowa: 2,5 godz w aucie w jedną stronę, czy jechać samej? Mąz nie jedzie bo jest juz umowiony...
Jej. sama nie wiem, jak to ogarnąć wszytsko.
Z tego wszystkiego - zważylam się rano, ale nie pamiętam, czy to bylo 100,9 kg, czy 101,9 kg??
Chyba jednak 100,9, a to by znaczylo, ze jescze 1 kg i nie będe już miała 100 ton:P