Waga: 107,5kg (-5,5kg od 27.06, dzień 16)
Wróciłam, wiem że po raz kolejny. Wiem, że pewnie na krótko, ale wróciłam. Zmieniłam podejście. Ściągnęłam aplikację Vitalii, Fitatu. Aplikacja dużo daje, naprawdę pilnuję i dodaję wszystko co zjadłam i widzę, że np. mogę objeść się kalafiora z pary i będzie max 33kcal (cała główka ma 88kcal - ok 800g), a jak pozwolę sobie na 4 ciasteczka hit to jest ponad 200 kcal. Staram się jeść ok. 1500 kcal na przewidzianych 2068. Pozwalam sobie na słabości - zjem 3 kosteczki ptasiego mleczka i widzę te 150kilka kcal to od razu mysle po co ci to było. Jak chcę sięgnąć po coś słodkiego to w głowię widzę te 3 kostki - 150kcal, albo 4 ciastka - 200. I moja ręka sięga np. po 250g malin za 73kcal! którymi najem się aż się "uleje". Aplikacja pozwala się pilnować. Widzę, że zblizam się do 1700 - koniec buzia się zamyka nadany dzień :)
Do tego siłownia. Kupiłam karnet. Mam kolejną aplikację - Netpulse. Moja siłownia ma skonfigurowaną bieżnię z tą właśnie apką, dzięki czemu loguję się do systemu a mój trening zapisuje się. Cały każde oszustwo wychodzi na jaw. Mam własne postanowienie, żeby z każdym treningiem pobijać swój rekord. Ostatnio w ciągu 50minut spaliłam na bieżni 650kcal. Staram się tam być codziennie. Do tego kupiłam rolki, jazda kończy się czasem hamowaniem na trawie, ale jadę.
Mam oczywiście w dalszym ciągu lęki, że zostanie mi skóra obwisła i okropna. Jednak staram się używać ile mogę balsamów. Rano Elancyl Cellu Slim, a wieczorem oliwka/balsam brązujący/balsam nawilżający. Chodzę na saunę, stosuję bańki chińskie. Walczę ile mogę. Co będzie to będzie....
Przyznam szczerze, że jestem w szoku, że ta waga spada. Ostatnio przecież nic jej nie ruszało. Nic a nic. Może się unormowało to hormonalnie. Może to była ich wina. Po tym jak uciekłam śmierci spod kosy, przeleżałam w szpitalu na diagnostyce i zobaczyłam, że w badaniach ok to może głowa stwierdziła, że jednak pora schudnąć? I tak to leci? nie wiem. Ale nie ważne! niech leci!
Z pozostałych spraw - na weselu byłam sama, w szpilkach wytrzymałam może 2h potem już baleriny, a od kwietnia mam problem ze stopą ową właśnie - ortopeda stwierdził, że jest ok, odsyła do neurologa. Bo noga drętwieje i cały czas ją czuję, do takiego stopnia że jak się "zasiedzę" to muszę rozchodzić jak starsza pani swoje kości.
A samopoczucie, śmieje się przez łzy. Nie podchodzę eurofycznie do tego spadku, nie wierzę w to, że schudnę. Nie liczę na cud. Wiem, że czeka mnie wielka harówka, a doba ma 24h. Czasem czuję, że przegrałam życie, że straciłam dużo czasu. Przykro mi, że nie ma faceta - ale kto by chciał taką wielką krowę jak ja. No proste, że nikt :) Najgorsze, że za 2mc kolejne wesela... wyjazdowe.
A plan na odchudzanie - waga 85kg 01.11.2016 - czyli -22kg w 4mc . Aż przeraża...
vitafit1985
12 lipca 2016, 22:22Działasz i masz efekty:) A aplikacja pomocna, bo widać od razu co i jak. Nie ma, że człowiek przymknie na coś oko;-)
trinity801
12 lipca 2016, 19:40Nie przegrałaś życia, bo masz go jeszcze wiele przed sobą i nie możesz tak myśleć. I uwierz mi, szczęście nie zależy od tego, czy ma się faceta, czy nie ma, ale od tego, co mamy w sobie i w swojej głowie. Też kiedyś myślałam, że jak będę miała faceta, jak będę szczupła, to będę szczęśliwa. Ale to tak nie działa :) Uwierz w siebie, waga spada, bo na to pracujesz, a nie zdarzył się cud, pracujesz i masz efekty. Trzymam kciuki :)
mtsiwak
12 lipca 2016, 17:44to czy masz faceta czy nie, nie zalezy od Twojej wagi, uwierz mi. znam wiele dziewczyn w rozmiarze xxxxxxl ktore maja facetow a oni za nimi szaleja. wszystko zalezy od Twojego podejscia. masz 29 lat i mowisz ze przegralas zycie? prosze Cie. masz przed soba jeszcze przynajmniej z poltorej razy tyle. zamiast sie uzalac, poswiec ten rok na zrobienie porzadku ze soba. czym jest rok naprzeciw 29 lat? odloz wszystko na drugi plan i zajmij sie tylko soba. w trzydziestke wkrocz pewna siebie, szczesliwa, z wygladem o jakim marzysz lub zblizonym do niego chociaz o krok i przekonana ze cale zycie przed Toba.