Wypisze sie tu, bo w sumie nie mam w tym momencie komu, a własciewie to chyba nie chce nikomu.. bo czasem lepiej cos zostawić dla siebie.. nie rozmawiac o tym z nikim.. bo potem odwróci się to przeciwko. Tego własnie nauczyło mnie zycie!
Jest mi *ujowo..źle.. beznadziejnie.. owszem, może mam taki humor dziś, ale to nie jest dzisiejsze spostrzeżenie.. dziś zauważyłam, że po raz kolejny zostałam sama, ze ktos robi mi "złą kampanie" marketingową - o ile można tak to nazwać;) Znów krzywdzą mnie ludzie, a ja po raz koljeny daje im szansę.. ufam i pozwalam sie skrzywdzić.. ale jak mam nie ufać? jak mam "przyjażnić" się z kims i mu nie ufac?
Odechciewa mi się studiowania tu, odechciewa mi sie wstawać rano i isć na te praktyki, odechciewa mi sie do nich oddzywać.. odechciewa mi sie wszystkiego.. czuje po raz pierwszy w życiu ze zaczynam popadać w depresje.. nie mam ochoty na nic.. nawet o siebie dbać.. moze to jest zwiazane z chorobą, może z osłabieniem..ale przez weekend nie chciało mi sie nawet myć włosów.. siostra mnie zmuszała..
Dzis siedziałam na egzaminie wsród grupy swoich "znajomych" z ktroymi zawsze była współpraca.. nie trzeba było tego wczensiej ustalac..to bylo ustalone - pomagamy sobie! a dzis? dzis kazdy siedzial sam sobie.. nikt do nikogo sie nie oddzywał.. kazdy sobie rozwiazywał... przed, w trakcie i po.. sa grupki.. kazdy sobie.. rozmawiasz z kims "nie ze swojej ekipy.." zostajesz wykluczony! nikt juz nie mysli o tym ze jeden za wszytskich, wszyscy za jednego.. kazdy sobie.. czuje sie jak w przedszkolu.. durnym, głupim przedszkolu!
a moze tak zawsze bylo? tylko ja tego nie widziałam, bo ze mna zawsze ktos byl? a teraz to ja zostałam sama.. bo przestałam sie "przyjaznic" z jedna osoba? w sumie wszytsko zaczelo sie po wakacjach, jak to ja nie chciałam słuchać o jej milion piedziesiatym pierwszym chłopaku.. jak to dla mnie on byl cały czas kolejnym a nie tym ostatecznym.. a a inne koleznaki byly nim zaaferowane.. i w sumie poszło w sposób dość naturalny to ja zostałam wykluczona..
i to wykluczenie daje mi do myslenia.. cały ten rok akademicki mysle.. i dochodze do wniosku ze jest mi zle z tym moim życiem, ze to nie to.. tylko brak mi odwagi cos zmienic, zbyt malo wiary w siebie, zbyt duza potrzeba tego zeby ktos ciagle byl - podnosil na duchu.. pchał do przodu, bo nie wierze ze cos moze mnie spotkac dobrego.. ze na cos zasługuje.. udaje, ze jest dobrze.. a w gruncie rzeczy jest zle..!
i za 6 mc znow moge zaczac od nowa.. zamknac jeden etap otweorzyc drugi.. tylko czego ja tym razem chce?? kim chce naprawde byc? gdzie chce naprawde pracowac? gdzie mieszkac? z kim utrzymywac kontakty a z kim odpuscic? pytan w głowie jest teraz miliony... odpowiedzi? brak.
dorastam i dojrzewam.. teraz dopiero po dluuugich latach zaczynam odczuwać brak faceta przy boku.. ale nie czuje sie "warta" tego zeby ktos zwrocil na mnie uwage.. z roku na rok czuje coraz większa odraze do siebie.. zaczyna mi wszytsko w sobie przeszkadzac.. czuje sie gorsza.. i coraz czesciej zartuje z tego ale zaczynam mslec tak na powaznie - ze zostane stara panna..
a czasem patrzac na to jak moje kolezanki i koledzy zmianiaja statusy na fb, nazwiska itp, rodza dzieci - zazdroszcze im!
zebym tak miała wreszcie wewnetrza sile zeby cos z tym zrobic..z calym tym moim popieprzonym zyciem.. poukladac je wreszcie... i nie ucekac przed nim tylko wreszcie zaczac zyc naprawde - a nie oszukiwac sie!
ania4795
22 stycznia 2013, 16:28głowa do góry, będzie lepiej...niestety w życiu są upadki i wzloty i nic nie zrobisz...
nowypoczatek01012013
21 stycznia 2013, 21:24doskonale cię rozumiem; wierzę że z każdym dniem będzie sie moje zycie stabilizowac i ukladać i tobie też tego życzę; znajdz cel lub nawet hobby któremu poświecisz cały swoj czas wolny; pozdrawiam i glowa do góry :)