Witajcie moje drogie :)
Za mną i przede mną dni podwyższonego ryzyka czyli dużo obowiązków, mało czasu dla siebie i kryzysy egzystencjalne. U mnie to norma, przy każdej sytuacji stresowej moją linią obrony jest nałożenie koca i zawinięcie w burito -> niech się dzieje co chce!
Nastrojowo, jak większość z nas o tej porze roku dopadają mnie chandry, i to właśnie wtedy moja silna wola wystawiana jest na pokuszenie. Chciałoby się zjeść czekoladkę, serniczka, popić winkiem, ale już wyspacerować to co się zjadło, nie bardzo.
Na szczęście nie daje się, pozytywne myślenie nadal dominuje i tego się trzymajmy.
Mimo kilku odstępstw od kaloryczności (tj o 200-300 w górę), waga spadła o prawie kilogram, z czego jestem zadowolona :)
Pomimo szarej i ponurej pogody, życzę wam miłego dnia :)
Relaksujcie się i odpoczywajcie
zielona216
25 listopada 2017, 16:27Hej :D Ja mam dzisiaj dokładnie ten sam problem... Jesienna chandra mnie dopada, a jestem na słodyczowym odwyku i robię wszystko, żeby się nie poddać. Widzę, że nie tylko ja, która jestem na początku przemiany mam z tym problemy, ale też osoby, które już prawie osiągnęły sukces. Gratuluję przemiany ;)
DeaMortiss
25 listopada 2017, 17:16dziękuję :) P.S Jedna czekoladka to nie grzech, ale zawsze są zdrowsze alternatywy np. owoce :)