Jutro mam poprawę egzaminu. Boję się że nie zaliczę, ale musi się udać. Nie ma innej opcji. Uczyłam się codziennie i wiem jakich pytań się spodziewać, jestem w dużo lepszej sytuacji niż poprzednio. Ale stres jest. W dodatku pogoda beznadziejna i nawet nie ma jak nerwów rozchodzić. Ćwiczenia coś tam dały, ale ciągle mnie z nerwów ssie w żołądku i mam ochotę to zajeść. Muszę wytrzymać do jutra... Ciężko.
Rano na wadze zobaczyłam kolejny spadek, co mnie mocno motywuje by tego nie zepsuć kolejną paczką chipsów. Pomyśleć że jeszcze ze 2 kilo i będę poniżej 70... Nie mogę przestać. Chcę odzyskać dawną wagę, a potem zejść jeszcze niżej. Od bardzo dawna nie widziałam u siebie wagi niższej niż 62, a już przy takiej czułam się niesamowicie dobrze w swoim ciele. Jeszcze tylko trochę. Nie poddam się. Tym razem zdobędę swoją wymarzoną figurę.
Spodnie, które kupiłam w wakacje są już za luźne, do tego stopnia że raczej publiczne się w nich nie pokażę. Już jak je brałam były trochę luźniejsze, ale to już coś ;)
Na kolację zrobię racuszki. Bardzo je lubię, może to pomoże mi zapomnieć o tuczących przekąskach. A jak się postaram, nie powinny być mocno kaloryczne. Muszę jeszcze coś sobie wymyślić do zabrania ze sobą do Białegostoku, bo autobus mam dość wcześnie rano, a wracam po południu. Na ogół kupowałam sobie słodką bułkę, ale na diecie to nie jest najlepszy pomysł. Idę do sklepu, może znajdę inspirację.
Trzymajcie za mnie kciuki jutro o 12! ;)
angelisia69
11 lutego 2016, 03:49nie warto plakac nad ttakimi spodniami,gorzej jakby sie opiete robily :P Trzymam kciuki za sesje!!na droge orzechy bo dobre dla mozgu ;-)