Pech mnie w końcu dopadł. Nie zaliczyłam egzaminu, okazało się że mój promotor od stycznia jest na urlopie i dlatego nie mogłam go znaleźć, a bez podpisu na karcie tematycznej leże i kwiczę... Z tego powodu dałam się namówić na dwa cukierki i kawałek roladki z dżemem morelowym między zajęciami :( Przynajmniej smutny apetyt na słodkie po południu zamiast ciastkami zajadłam żółtymi śliwkami, ale i tak za łatwo mi to częstowanie szło. Wstyd mi za siebie.
Jutro następny egzamin, mam nadzieję że prostszy od tego, i umawianie się na poprawę. Chciałabym to jak najszybciej zaliczyć i mieć z głowy ten cały stres.
By przełamać smutek i irytację chciałam iść na dłuższy spacer, ale akurat się rozpadało. Jak pech to do końca...
W weekend przyłożę się do nauki na poprawę. Nie ma szans by jakiś głupi test mnie dobił! A promotor niech lepiej telefon odbierze, bo będzie miał trójkę bardzo zdenerwowanych studentów na karku ;)
angelisia69
3 lutego 2016, 05:59na drugi raz,jesli pogoda nie sprzyja pocwicz w domu!nic tak nie poprawia humoru jak ruch,nawet nie forsowne cwiczenia a zwykle wygibasy czy skakanie.Powodzenia!
BedeWalczycDoKonca
2 lutego 2016, 19:43Tak to już jest na studiach, ja zdążyłam się do tego przyzwyczaić... A ze względu na to że jestem na uczelni wojskowej to tam jest jeszcze większe zamieszanie.. Trzymam kciuki za egzamin ! ;)