Hej. Mam tak: Gdy jestem gruba i objadam się to sobie ,myślę,że wystarczy przejść na dietę i schudnę .Gdy już jestem na diecie to wcale nie jest tak łatwo .Nawet nie chodzi mi już o ciągłą walkę z pokusami ale o nerwy z powodu zastoju na wadze, lekkiego przytycia mimo trzymanej diety, wolnego spadku wagi strachu czy nie jem za mało lub czy nie jem jednak za dużo? Niedowierzania widząc sadło w lustrze,że ono może kiedyś zniknąć.Ktoś powie ,, jestem gruba ale przynajmniej niczego sobie nie żałuję.,, ktoś inny powie,,Jestem na ciągłej diecie wiele sobie odmawiam ale mam cudne ciało,,. A ja sobie mówię,, jestem gruba i wszystkiego sobie odmawiam ,,Oczywiście jest tak na początku diety ,gdy kilogramy jeszcze nie zdążą spaść.Gdy nie... jeśli schudnę to zmienię się moje życie będę się czuła super lepiej pewniej siebie.Nie popieram wychudzonego ciała tylko lekko wysportowane .Resztę skomentuje w 2 obrazkach.
Oto co widzę na wadze.I o to co ( kończąc optymistycznie) kiedys zobacze na wadze.:)