czas mija , a ja od kilkunastu lat próbuję mieć figurę modelki. Bezskutecznie. Jak schudnę to nie mogę wytrzymać, że ta nowa JA jest taka fajna...och.nagrodzę się czymś.schudłam przecież...i tak od nowa... w ciuchy ledwo się wbijam...co tam.przecież nie jest tak źle....
Jak przerwać to błędne koło...nie wiem.
Jedyne co wiem to fakt, że z jakiegoś powodu mój mózg nie akceptuje tego co widzą oczy. Jest krytyczny i wciąż na NIE zwłaszcza gdy schudnę. I wciąż wystawia mnie na próbę. I wciąż każe walczyć bo szczupła znaczy Lepsza...a ja się nie czuję ani trochę lepsza od innych. I wciąż chcę każdemu poprawić humor tym, że daj spokój Ty gruba z tymi 60 kg?spójrz na mnie.ja to dopiero mam brzuch...
Tylko po co ja to robię?
W moim myśleniu o mnie coś musi drgnąć, bo inaczej to znów będzie chwilowe.
Ale wciąż mam nadzieję, że teraz to już ostatni raz i że już nigdy nie wrócę do stanu, gdy po prostu miałam dużą nadwagę. Słodkich snów...
angelisia69
29 grudnia 2015, 13:37najgorsze i bledne myslenie to wlasnie to ze jak juz osiagnelas cos to nie musisz sie starac.A to blad!!Trzeba sie starac cale zycie i to czasami nawet ze zdwojona sila. Ja juz odchudzanie mam dawno za soba,a jednak codzien pilnuje menu i nie rezygnuje z cwiczen,nie szukam wymowek.Bo wiem ze jest to tylko oszukiwanie samej siebie.Musisz wpierw "dojrzec" do tej decyzji emocjonalnie i dopiero sie za to zabrac. Najlepiej postawic na diete ktora nie wykl;ucza slodyczy i pozwala na rozne odstepstwa,bo odmawianie sobie smakolykow konczy sie pozniej obzarstwem itd.