Dobija mnie ta pogoda. Jak nie przestanie w końcu padać, to normalnie coś mnie trafi. Ja chcę słońca! A w domu, patrząc na pogodę za oknem dosłownie marznę. Coś mi się chyba krążenie pogorszyło, bo stopy i dłonie to mam normalnie lodowate. A przecież po ćwiczeniach powinno być inaczej. Nie wiem co jest grane...
Wczoraj rower sobie odpuściłam. Siedziałam do 1 w nocy nad pracą i w końcu trochę ruszyłam do przodu. Dzisiaj rower już był 40 min szybkim tempem. A zaraz zabieram się dalej za pisanie.
Dzisiaj zabiegi mamy poszły nawet sprawnie, nie czekałyśmy długo. Na gimnastyce, którą ma zaraz po zabiegach też się nie nudziłam. I poznałam fajnego chłopaka (ma ćwiczenia wtedy co mama). Świetnie nam się rozmawia, ma ogromne poczucie humoru i jest dokładnie w moim typie :D Ale wydaje mi się że kogoś ma... No nic, pogadać zawsze można, przynajmniej jest wesoło. :)
Dzisiejsze menu:
ś. płatki + musli + szklanka mleka 1,5 %
II ś. 3 paluchy kukurydziane (takie plecione Sante)
o. wczorajszy żurek, 3 plasterki kiełbasy, ketchup, kromeczka chleba
p. 3 paluchy kukurydziane
k. kromka (7 ziaren) z wędliną, sałatka (1/3 pomidora, 3 rzodkiewki, 1/3 ogórka zielonego, łyżka kukurydzy, 3 liście sałaty lodowej, ok 2 łyżki jogurtu naturalnego, majeranek, oregano, czosnek granulowany).
Trzymajcie się kochane!
Asia
kompleksowa2014
15 maja 2014, 20:33pisanie pracy... skąd to znam.... :)