Normalnie dziś nie mogę! Siedzę całe popołudnie nad pracą lic. i co? Wypociłam całe 2 strony... Ogarnęła mnie jakaś totalna niemoc twórcza. Dodatkowo mam wyrzuty sumienia bo przez to dziś odpuściłam ćwiczenia bo chciałam się niczym nie rozpraszać. Teraz się zastanawiam czy w ogóle sens jest siedzieć i się męczyć, skoro na niewiele się to dziś zdaje... A i jeszcze wtryniłam o 21.30 kisiel "słodka chwila" licząc na to, że może jak sobie podniosę trochę cukier to coś pomoże. Nic. Poza tym na szczęście dalej trzymam dietę i gdyby nie ten kisiel byłoby idealnie!
Wczorajszy wieczór był mega udany! Ale...
Najpierw poszliśmy na spacer, ale złapał nas deszcz więc poszliśmy do P. się wysuszyć i na herbatę. Oglądaliśmy zdjęcia z wyjazdu i było dużo śmiechu. Potem włączyliśmy film "Zielona mila" i tak się wciągnęłam, że siedziałam tak cicho (czego nie umiem robić podczas oglądania czegokolwiek, nie umiem powstrzymać się od komentarzy), że P. nie mógł wyjść z podziwu. Na koniec, kiedy już zbierałam się do domu wyskoczył do mnie z szampanem i Rafaello. Powiedziałam mu, że chyba mu odbiło, że dziękuję pięknie ale tego nie przyjmę. I tak staliśmy chyba z pół godziny w korytarzu i sprzeczaliśmy się, bo nie chciał mnie wypuścić. Dla niektórych może się wydawać, że robię aferę o byle co, ale ja naprawdę czuję się niezręcznie kiedy cała jego rodzina odwdzięcza mi się za byle bzdurę którą dla nich zrobię! Bo to co robię, robię z czystej sympatii, nie liczę na żadne korzyści, jeśli tylko mogę w czymś pomóc robię to z przyjemnością. Powiedział mi, że to jest od jego siostry w ramach podziękowania. Pomijam fakt, że jego siostrę znam tylko z opowieści i ze zdjęć, ale nic dla niej nie zrobiłam, dlaczego więc mi dziękuje? W zeszłym roku kiedy P. był dość poważnie chory i spędził sporo czasu w szpitalu zdarzyło się że zabrałam kilka razy jego mamę czy ciotkę ze szpitala do domu (nie jechałam specjalnie, byłam u niego w odwiedzinach), zaraz po tym jak wrócił do domu dostałam całą paczkę słodyczy, owoców i innych pierdół w podziękowaniu. Kiedy odebrałam jego mamę z urodzin jego bratanicy, dostałam wino od jego brata. Kiedy przychodzą w odwiedziny do mojej mamy zawsze coś przyniosą. I cała masa innych sytuacji, których nie sposób spamiętać. Rozumiem, że drobne upominki są miłe, zarówno dla osoby obdarowanej jak i darczyńcy no ale nie przesadzajmy. "Dziękuję Ci, że jesteś i że zawsze można na Ciebie liczyć". Ja też go czasem proszę o pomoc i wiem, że na niego również można zawsze liczyć. Jak mu wytłumaczyć, że źle się z tym czuję? Moje argumenty do niego nie przemawiają...
Kurcze, tutaj to się rozpisałam, a praca leży i kwiczy.
Trzymajcie się,
Asia.
Ps. Jutro ważenie, zmiana paska a następne co piątek.