W każdym razie wczoraj humor poprawiło mi to,że przymierzyłam swoje za małe do tej pory rurki z Gapa i... dopięłam się w nich. Co prawda moje nogi nie są jeszcze smukłe i wyglądają trochę jak serdelki, szczególnie uda, do tego na brzuchu mam jeszcze sporo tkanki tłuszczowej, właściwie siedząc złapałam taką dużą garść wygląda na to, że mam na samym przodzie brzucha z 3 litry tłuszczu. W sumie mnie to nie podłamało, bo pomyślałam, że jak to zgubię to będę miała proporcjonalnie szczuplejsze nogi i boczki. I dzięki temu... poszłam pobiegać! Biegałam godzinę na dosyć wysokim tętnie około 145-150.
Od kiedy ćwiczę z Ewą zupełnie inaczej mi się biega. Jestem jakaś taka bardziej świadoma swojego ciała, pewniej stawiam kroki. Krok w biegu jest dla mnie innym doświadczeniem, czuję, że biegnę bardziej "do przodu" tzn mocniej wybijam się ze stopy, bardziej ciągnę nogi do przodu, wkładam w to więcej pracy, ale jednocześnie jest mi dużo swobodniej niż wcześniej.
Dziś po obiedzie chcę zrobić Turbo (wczoraj był kiler). Mam trochę utrudnione zadanie, bo powinnam sprawdzić swoje tłumaczenie, ugotować obiad i spotkać się z koleżanką z okazji jej urodzin. (po cichu liczę na to, że nie będzie mogła :P).
A dziś: pełna zrozumienia dla swojej niedoskonałości w dążeniu do celu etc,
po prostu chcę: utrzymać 4 posiłki:
śniadanie
2. sniadanie o 12:00
obiad ok. 17:00
i przekąska ok 20:00/ albo i nie... :) może też pójdę biegać :)))