Gdy się chudnie, pojawiają się nowe wyzwania. A to znalezienie ciuchów "przejściowych", a to obwisła czasem skóra, a to trudności w przyjęciu nowego obrazu siebie. :) Zupełnie zapomniałam o jeszcze jednym - zazdrości grubszych od siebie. Przekonałam się o tym gdy kupiłam sukienkę do pracy i założyłam ją zamiast zbyt dużych, potężających mnie spodni i bluzek. Panowie - szerokie uśmiechy i kopary w dół, za to panie, zwłaszcza te większe... oj było widać, że by mnie utopiły w łyżce wody.
Też zazdroszczę tym szczuplejszym, ale nie na zasadzie zawiści, tylko że chciałabym tak wyglądać - u mnie pojawia się podziw bo wiem, co to znaczy dojść nawet do obecnego rozmiaru, to co mówić do mniejszego. Wiem, że często to są wyrzeczenia, wiele godzin na siłowni, wiele odpartych pokus jedzeniowych. Albo "tylko" dbałość o to, co się dostało w prezencie od natury.
W tamtym momencie poczułam, że gdyby w pracowej kuchni pojawiła się taczka z kamieniami, to zaczęłyby we mnie rzucać i taczka szybko byłaby pusta. Warto jednak pomyśleć o szczuplejszych / schudniętych koleżankach raczej jak o inspiracji dla siebie. Zwłaszcza gdy widziało się je parę miesięcy wcześniej w większym wydaniu. O tym, że z wysiłkiem, ale - da się. A zawiść lepiej wyrzucić do kosza, zamiast kolejnego opróżnionego pudełka lodów.
snowflake_88
11 grudnia 2017, 11:20Jesteś pewna, że ta zawiść nie jest tylko w Twojej głowie? Pytam bo zauważyłam taki mechanizm u niektórych zakompleksionych, grubszych koleżanek. Tak bardzo chcą żeby ktoś im zazdrościł że dopatrują się tej zazdrości w każdym spojrzeniu, nawet w komplementach, które przecież są wypowiadane w dobrej wierze. W większości przypadków ta zazdrość jest wyimaginowana, ale taka koleżanka lubi opowiadać o tym jak wszyscy jej zazdroszczą bo poprawia sobie tym samoocenę.
czarnaowca001
11 grudnia 2017, 21:10Jestem pewna, że zauważyłam zmianę w zachowaniu i zdziwiło mnie to. Myślę że grubsi w większości zauważają różne spojrzenia i biorą do siebie. Chciałabym się mylić w tym przypadku. To że by mi ktoś zazdrościł nie poprawiłoby mi samooceny, ale wkurzyło. W podobnym temacie choć nie odchudzeniowo - jedna koleżanka rzuciła kiedyś we wkurzeniu z pretensją "bo tobie to się wszystko udaje", co tyczyło pracy (kiedyś żyłam od 1 do 1, potem rzutem na taśmę się przekwalifikowałam i zaczęłam lepiej zarabiać) i czułam jakby mi ktoś w twarz dał, tylko mnie to zdenerwowało i zdołowało (bo znów to było moje ryzyko i praca a nie że "się" samo zrobiło). Natomiast przyznam, że reakcje panów poprawiają mi nastrój, tu też jest widoczna zmiana, rok temu byłam niewidzialna, a dziś są pozytywne reakcje.