...sprawdzam maile i ruszam do parku. Dobrze, że biegam, bo gdybym nie biegała, to weekendowe obżarstwo skończyłoby się katastrofą.
Mimo to, wyznaczam sobie kolejny cel: bardziej uważać na dietę w trakcie spotkań towarzyskich. To będzie prawdziwe wyzwanie: odmówić drugiego piwa, nie tknąć chipsów... Nie ciągnie mnie do nich na co dzień, ale jak już są i gadamy z kumpelami, to moja szczęka działa jak automat. Żuje bez przerwy! Chipsy, orzeszki, chrupki, ciasteczka, kolejne szklaneczki pełne czegoś zimnego z bąbelkami... I właśnie temu mówimy nie! Od dziś! Będzie okazja się przekonać, bo mam spotkanie z dawno niewidzianą koleżanką. Lampka wina i już. Żadnego badziewia do chrupania. Obiecuję!
Rewiduję mój ambitny cel wagowy. Wystarczy mi 60 kilogramów.
No to lecę! Miłego dnia!
agnes315
12 marca 2012, 10:04Miłego :)