Dziś pobiłam kolejny mały rekord. 10 okrążeń! Jestem spocona jak mysz, piję wodę z cytrynką i ani mi przez myśl nie przejdzie wyżeranie ciasta z blachy!
Prawie nie mam zakwasów po czwartkowych tańcach - myślę, że to też dzięki regularnym biegom.
Uwielbiam to rozkoszne uczucie wytapiania tłuszczu w biegu. Kiedy zaczynają mi się pocić przestrzenie między palcami, dostaję taki zastrzyk energii, że aż przyspieszam:)
jojogirl
19 czerwca 2010, 18:26ja bym chyba ciasto wyzarla, aczkolwiek odkrylam, ze jak mam w planie bieganie, latwiej idzie mi zadbac o pustosc w brzuchu, pare razy pobieglam nazarta...porazka! ale Tobie to nie grozi skoro biegasz rano :-) ja bym zrobila poprawiny!