...przebiegłam wokół boiska, spotykając innych rozbieganych szaleńców. Niektórzy się nawet uśmiechali. Starszy pan z uroczym yorkiem obserwuje mnie codziennie, a w sklepie, gdzie po biegu kupuję bułki dla dzieci, ekspedientki życzliwie pytają "już po biegach?" - jakby cała moja spocona postura tego nie wyrażała;)
Te truchty poranne sprawiają mi naprawdę dużo radości. Dziś obudziłam się o 5.30 i już chciałam lecieć. Czyżbym jednak miała skłonność do uzależnień?
Cyklistka
19 czerwca 2010, 06:14...pierwszy krok. Sama bałam się zadyszki, dziwnych spojrzeń sąsiadów i przypadkowych przechodniów. Niepotrzebnie. Bieganie i marsz w swoim spokojnym tempie - zwłaszcza na początku, żeby się nie zniechęcić - daje tyle radości, że naprawdę warto! Nie warto tylko przeszarżować i wyznaczać sobie nierealnych celów. Małymi kroczkami, ale systematycznie. Powodzenia! Mnie się udało to uda się i Wam!
Spychala1953
18 czerwca 2010, 11:29Dopóki nie biegasz po nocach to ok. Chyba wezmę z Ciebie przykład i pobiegam w te wolne dni?? Ale tak do końca nie obiecuje, ale skoro mam przez ten tydzień zgubić 1 kg no to mooooże:-)
LeniwaGospodyni
18 czerwca 2010, 08:42Podziwiam! Biegałam kiedyś, ale było to tak męczące, że nadawało się wyłącznie na wieczór - potem już tylko prysznic i spać. Ciągle mi się marzy, że znowu będę mogła biegać... I że kiedyś wreszcie stanie się to przyjemne.
Orzeszek1985
18 czerwca 2010, 07:48ja tez chcialabym zaczac biegac ale nie umiem sie przelamac.
palikaaa
18 czerwca 2010, 07:37są świetne też bym chciała się tak uzależnić i biegać codziennie ;)