Siedzę właśnie na kawce, a zaraz idę na sesję terapeutyczną.
Cieżko mi idzie ta zmiana stylu życia. Mam dni „dobre” i dni obżarstwa.
Niedawno byłam w kinie na filmie „Wieloryb” i bliskie jest mi to pochłanianie jedzenia bez opamiętania. Ciastka (kiedy mnie już mdli) zagryzam kanapką z wędliną żeby wcisnąć jeszcze trochę słodyczy.
Moja terapeutka ciągle zauważa w moim zachowaniu dwie skrajne pozycje, czerń-biel. Ciężko mi znaleźć te „szarości”. Jeżeli chodzę na siłownię to się trzymam, a kiedy mam dzień bez wysiłku fizycznego to siedzę w domu i objadam się.
Mam też tak w życiu codziennym, szef mnie obraził to już szukam nowej. Koleżanka mnie zawiodła, nie chcę mieć z nią już nic wspólnego. No mercy.
Pracuję nad tym, nie chcę tak żyć. Chcę być łaskawsza i dla innych i dla siebie samej.
kawonanit
21 stycznia 2023, 16:13A mnie się wydaje, że czasami za bardzo pozwalamy w naszym życiu kierować się szarościami. Jasne, nie ma co podać w skrajności, ale nie wszystkie sytuacje zasługują na drugą szansę. Szanujmy się, zdrowy egoizm jest dobry. Żeby było jasne, mam tu na myśli relacje, a nie problemy z odżywianiem 😉
PACZEK100
20 stycznia 2023, 12:33Ciężka sprawa, mam nadzieję że uda się wypracować też te szarości w życiu.